Jeśli nawet książka jest o niebo lepsza od filmu, to nie mam najmniejszej ochoty na czytanie jej, stanowczo wystarczy mi to co widziałem.
O ile jeszcze początek jest do przyjęcia, ot życie niebiednych nastolatków to, to co zaczyna się po inwazji, to jest kpina. Jak jeszcze mogę przeboleć w książce, że autor jest bogiem dla swoich niedorozwiniętych tworów, to oglądanie tego na filmie jest żałosne i chyba dopuszczalne tylko w regionie Australii i Oceanii.
W wojsku przeszedłem szkolenie pirotechniczne (dla mniej zorientowanych, szkolenie saperskie) zatem ze strategia i taktyką niewiele miałem do czynienia. Mogę więc liczyć tylko na chłopski rozum. Co jest ważne aby skutecznie prowadzić działania wojenne? Trza mieć armie, no i ok, armia jest. Broń i amunicja, jak widziałem jedno posiadali, a drugim szafowali więc też mieli. Paliwo i żarcie, o ile to drugie można zdobywać w trakcie walk, to pierwsze trzeba mieć i starać się zdobywać. A jak już zdobędziemy, to najlepiej je przenieść, żeby dotychczasowy właściciel nie wiedział gdzie ono jest i nie zniszczył albo nie odbił, no i trzeba pilnować. Tu, totalna beztroska, zdobyczne cysterny stoją tam gdzie stały i pilnuje ich dwóch żołnierzy przy bramie i jakiś patrol łażący przy ogrodzeniu, który zamiast strzelać do złodziei, to za nimi biega.
Scena pościgu jest majstersztykiem samym w sobie. Zaczyna się od strzelania z pozycji stojąc lub przyklęku, do tak niewielkiego celu jakim jest szoferka śmieciarki. Oczywiście broń automatyczna nie jest tak celna jak snajperka, ale z piętnastu metrów ogniem ciągłym można bezproblemowo trafić w człowieka. Sukcesy, aż jedno trafienie w przednią szybę kabiny, zapomniałem dodać, że strzelało sześciu żołnierzy. Ale nic to, najwyraźniej trafiła się drużyna zezowatych, toż z tak błahego powodu jak wada wzroku nie można człowieka skreślać. Jadą, w pościg za nimi rzucają się dwa samochody typu buggy, uzbrojone w ciężki karabin maszynowy każdy. Jadąc z tyłu za śmieciarką w co strzelam? Nie, nie w koła, nie w znajdujące się w podwoziu bak czy inne części, tylko w budę ze śmieciami, ale i tak już większe sukcesy, jedna przestrzelona opona i jakaś butla pod ciśnieniem. Przez pewien czas pojazdy jeżdżą w kółko, ale tych sześciu z pierwszej sceny poszło robić babki z piasku i już nie biorą dalszego udziału w starciu. Ostateczne rezultaty: przednia szyba, opona prawa, jakaś butla i dużo dziur w pojemniku na śmieci, po stronie napastników; dwa zniszczone pojazdy, czterech żołnierzy, dwa ciężkie karabiny maszynowe, masa amunicji po stronie obrońców i to bez jednego wystrzału, bravo.
Jak zdobyłem przyczółek, z którego prowadzi jedna droga i tylko jeden most, to tego mostu bronie jak niepodległości. Wiem, bo widziałem film "O jeden most za daleko", który opowiada o operacji "Market garden" przeprowadzonej w czasie II Wojny Światowej. Dobrze umocnione stanowiska na wszystkich drogach prowadzących do mostu, baterie przeciwlotnicze przy moście, stałe patrole rzeczne i lotnicze, oddelegowana bateria artylerii do osłony. W filmie, po moście pęta się kilku kolesi i to wsio. Rozumiem, że ci dobrzy musieli wygrać, ale litości, nie w ten sposób.
Ja wiem drodzy Australijczycy, że ostatnia wojna minęła was o włos. Choć dla kilku tysięcy waszych chłopców stała się koszmarem na Nowej Gwinei i Jawie, to większość z was nie ma pojęcia czym jest i jak okrutna jest wojna. Stąd pewnie sukces tej przygodowej mrzonki o bohaterstwie i chwale. Już lepiej obejrzeć film "Szeregowiec Ryan" lub "9 kompania", serial "Kompania braci" lub "Sztrafbat" i zobaczyć, że pięknie to wygląda tylko w słabiutkich książeczkach i filmach kręconych ku pokrzepieniu serc. Tak naprawdę wojna jest straszna, a jak chcecie się przekonać jak fajnie jest w azjatyckich obozach, to "Łowca jeleni" się kłania.
"Jutro, kiedy zaczęła się wojna" tyt.org. "Tomorrow, when the war began" scen. i reż.Stuart Beattie w głównych rolach Caitlin Stasey i Deniz Akdeniz
Książka jest skierowana do młodzieży, więc i po filmie nie ma co się spodziewać epickości.
OdpowiedzUsuńOd książki i filmu trzymam się z daleka - i wygląda na to, że postępuję właściwie :)
Ja się nie spodziewałem epickości ale odrobiny realizmu już tak, a tu nie uskrobałabyś tego żeby choć pod mikroskopem obejrzeć.
UsuńWspółczesne kino coś kiepsko sobie radzi z realizmem. A jeśli jeszcze wepchną do "dzieła" 3D, to mamy już klapę na całej linii - przerost formy nad treścią i niezbyt przyjemne efekciarstwo
UsuńBraku czujności po stronie okupanta bym się nie czepiał. Nie pierwszy okupant, który nie docenił przeciwnika, i na pewno nie ostatni.
OdpowiedzUsuńNatomiast przeciwnik zachowuje się jak pijane dzieci we mgle. Tu radio odłożą i zajmą się babskimi zwierzeniami, tam zapalniczki zapomną, ówdzie ćpuna do oddziału wezmą, a już szczytem idiotyzmu jest duszeszczypatielna akcja z jazdą do szpitala. Piękne, ale żaden odpowiedzialny dowódca by na to nie pozwolił. Można było pokazać przy tej okazji właśnie to, co w wojnie najgorsze - że czasem wojenna konieczność każe pozwolić, by ktoś umarł, albo porzucić go na pastwę wroga.