Jest to debiutancka książka Hannu Rajaniemi, który jest doktorem nauk fizycznych. Ma to bezpośredni wpływ na książkę i nie da się tego ukryć.
W kakofonii nowych nazw dla gadżetów, takich jak: kwantopunkt, gogole (choć to może być powiązane z "Martwymi duszami" Mikołaja Gogola), wojmózg, intelmateria, plastomateria i wiele wiele innych. W zalewie nazw obecnie istniejących, a w książce posiadających zupełnie inne znaczenie, między innymi: cadyk, archont (choć tu, jeszcze ujdzie, bo archonci zajmowali się też prawem), kryptarcha (przez c to robaczek taki), wyciszeni czy gevulot (hebrajski גבולה - granica), przebija kryminałek w stylu "Kodu Leonarda da Vinci" Dana Browna. Tyle, że tu złodziej zapomniał kim był i musi to odkryć wśród zagadek jakie sobie zostawił. Potem autor zapomniał po co tego złodzieja wymyślił i nie wiadomo po co on sobie, o sobie przypomina.
Wartka akcja, nieziemskie lokacje, fantastyczne sceny batalistyczne (mimo, że rozgrywające się pomiędzy kilkoma walczącymi zaledwie) i wreszcie fantasmagoryczne podejście do wszystkich wydarzeń (nawet do śmierci), przywodzi na myśl Dickowskie widzenie świata, wiecznej i powszechnej iluzoryczności naszego istnienia.
Dlaczego zatem tylko 6/10, po pierwsze, można było sobie trochę odpuścić, użyć laserów, blasterów, garłaczy jonowych, czegoś już znanego, a tak cały czas trzeba się pilnować. W tym zalewie nowości, przeskakiwanie z osoby na osobę, i oglądanie świata jej oczami ale bez zmiany narracji, jeszcze bardziej utrudnia odbiór książki. Ale warto się przemęczyć, ciekawe co Sbornost (choć uważam, że autorowi chodziło o Соборность (Sobornost)- kolegialność, jednomyślność, poświęcenie indywidualizmu na rzecz zgromadzenia i realizacji większego (boskiego) planu) zrobi ze zbuntowanymi w kolejnych tomach.
Hannu Rajaniemi "Kwantowy złodziej" tyt.org. "Quantum Thief" Wydawca Wydawnictwo MAG 2011
Wiek już taki, że pamięć wewnętrzna szwankować zaczęła, to tu będzie taki mój niepamiętnik.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.