Ale dziś na tapecie mamy inną książkę, choć o temacie, który dość często przewijał się w twórczości Bułyczowa, a jest nim kontakt. Jak miałem jakieś siedem czy osiem lat, dotarł do mnie dowcip, który już wtedy miał brodę jak św.Mikołaj: Po czym poznać, że we wszechświecie istnieją inteligentne istoty? Po tym, że nie próbują nawiązać z Ziemianami jakiegokolwiek kontaktu. I chyba właśnie ten żart stał się kanwą niniejszej powieści.
Wielu autorów zmagało się z tym tematem, ale chyba żaden nie podszedł do niego w tak mało spektakularny sposób. Otóż za sprawą nieszczęśliwego wypadku siódemka kosmitów zostaje jak to się pospolicie powiada z własnym przyrodzeniem w garści. W wyniku błędu nawigatora ich statek rozbija się na naszej planecie, zaś pozostali przy życiu, dzięki kapsule ratunkowej, Domanie (planeta z, której przybyli nazywa się Dom) musieli pozbyć się nie tylko kapsuły ale i odzienia. Powodem tak drastycznego postępowania jest całkowity zakaz lądowania i kontaktowania się z Ziemianami, nałożony przez Związek Galaktyczny. Złamanie zakazu karane jest śmiercią. W kapsule jak i w ubraniach były nadajniki alarmowe, które zdradziłyby biednych kosmicznych rozbitków. Ufoludki z gołą ..., dobra, staliby się sensacją, o której dowiedziałby się Związek i przysłałby likwidatorów, zatem kontakt z tubylcami też odpadał. Siódemka Domian w składzie: Polepszony dyrektor (Po-dyrek), Poranek biegnący tuż za nim (Po-bie), Pocieszający w biedzie i bezsilności (Po-be-be), Nieustająco mile uśmiechnięta (Nie-mi), Niegasnące światło miłości (Nie-świa-mi), Opoka zwojów (Op-zwo) i Mimowolnie łagodna (Mi-ła) nago na obcej, niezbadanej i zacofanej planecie, musi sobie radzić sama bez najmniejszych szans na ratunek i z niewielkimi na przeżycie.
Po prostu bida z nędzą, żadnych laserów, robotów, gadżetów, co to za fantastyka? A jednak można i tak i na dokładkę jest i śmiesznie, i straszno.
Powieść napisana jest w formie para dokumentalnego dziennika prowadzonego przez autora oraz relacji naocznych świadków, biorących udział w wyprawie naukowej mającej na celu zbadanie niewielkiego plemienia nagich dzikusów zamieszkujących w lesie. Akcja rozgrywa się w Ligonie, wymyślonym azjatyckim państwie. Podobnie jak Wielki Guslar, który powstał tylko w wyobraźni autora na podstawie znalezionej książki telefonicznej nieistniejącego miasta. Pierwowzorem Ligonu była Birma, w której autor spędził kilka lat. Jednym z "badaczy" jest też polska dziennikarka, która wnosi największy wkład w rozwiązaniu tajemnicy owych dzikich nagusów.
Mi się podobało i to nawet bardzo 7/10 i dlatego popełniłem tą Sz-mi-re.
Kir Bułyczow "Nadzy ludzie" tyt.org. "Голые люди" Wydawca Agencja "Solaris" Małgorzata Piasecka 2008
Genialny pomysł na tytuł notki xD
OdpowiedzUsuńA autora, wstyd przyznać, znam słabo, ledwie z dwóch książek. A i to czytanych dawno temu, w dzieciństwie.
A to jeśli lubisz i czytujesz S-F, to wstyd się przyznawać ;) Jest to autor piszący własnym stylem i ponadczasowy, a takich jest niewielu. Jego powieści i opowiadania nadal, mimo upływu lat, bawią i/lub zmuszają do przemyśleń. Pisane prostym acz nie pozbawionym finezji językiem.
UsuńTeż czytałem jego książki w dzieciństwie i wczesno-młodzieżowych latach. Ten opisany styl zapamiętałem.
OdpowiedzUsuńMuszę coś dopaść tego autora obecnie.
To u niego były Krupiki?
A u kogoż innego mogłyby one zaistnieć, na szczęście już nie wymierają, bo Udałowowi udało się zdobyć roślinkę :) Opowieści z Wielkiego Guslaru. I tak jak przy sepulkach nie wiadomo co to za zwierzaki i już się tego niestety nie dowiemy.
Usuń