22 lutego 2014

Podróż po nie jeden uśmiech

Bohdan Smoleń kilkaset lat temu zaśpiewał: "I jak ten natchniony poeta Horacy zawołałem... LUDZIE!!! KOCHANI... COŚCIE TACY SMUTNI??? PRZECIE JEDZIECIE DO PRACY!!!"*. Od tamtej pory w środkach komunikacji miejskiej nic się nie zmieniło (przybył w stolicy jeden środek, z którego okien, co prawda, nic poza betonem nie widać) ale ludzie dalej smutni, ci co jadą do pracy, bo nie wiedzą jak długo jeszcze będą mieli gdzie jechać, a na dokładkę pensja choć śmieszna to radości nie powoduje. Tym, którzy jadą ale nie do pracy, tym bardziej nie do śmiechu. Dlatego uśmiechający się dorosły osobnik, w takim tramwaju, wydaje się być mocno podejrzanym (jeśli nie o jakieś niecne zamiary, to przynajmniej o chorobę psychiczną). Jeśli nie chcecie stać się obiektem zainteresowania współpasażerów, to nie polecam wam tej książki. Zaś ci, którzy lubią się śmiać, a podróże też są przez nich mile widziane, zapraszam na wycieczkę do Wielkiego Guslaru i okolic.

Jeśli czegoś jeszcze nie wiecie o tym mieście, to z pewnością, krótki przewodnik dostarczy wam tych wiadomości. Dowiecie się z niego miedzy innymi tego, że kosmici zaczęli przybywać do miasta w 1967 roku.
Niektórym trzeba pomóc było i choć zadanie niby dość proste i nieskomplikowane, to okazało się być bolesnym doświadczeniem.
Ile problemów może sprawić świeży transport złotych rybek, zwłaszcza kiedy ludzie są życzliwi i nie nastawieni tylko na dobra doczesne? Wódka może płynąć z kranu chociażby i weź się człowieku umyj.
Kontakty osobiste z niżej rozwiniętą cywilizacją są właściwie zabronione. Tylko co zrobić, jak przez głupi błąd rozwaliło się drogę tym małpoludom, a w trakcie remontu zabrakło białej farby na słupki.
Czy rozpijanie narodu jest właściwe, nawet jeśli robi się to w słusznej ze wszech miar sprawie? Płyn zwiększający chęci do pracy, menelom najlepiej podawać dwie krople na szklankę wina. Bywa zabawnie jak ktoś pomyli krople.
Wzajemność to coś czego nie powinno się zdobywać podstępem, bo można przedobrzyć i potem mieć problemy z ptactwem.
Jak wytłumaczyć współczesnemu mechanikowi zasadę działania silnika grawitacyjnego, której samemu się nie bardzo zna? Spróbuj wyobrazić sobie swoje objaśnienia, których udzielasz średniowiecznemu kowalowi, aby ten zbudował parowóz dla cara (już nie będę taki i nie wspomnę o silniku wysokoprężnym i paliwie do niego).
Coraz częściej do głowy przychodzą mi pomysły na niezwykłe wynalazki, takie jak piwo o smaku piwa, kiełbasa z mięsa o smaku kiełbasy, czy kawa o smaku kawy. Ale pomysł na aparacik mierzący temperaturę uczuć jakie żywią do nas inni, taki swoisty termometr uczuć jest moim zdaniem genialny.
Czy byłbyś gotowy narazić swoje zdrowie, a nawet życie, aby udowodnić tezę, że to strach zabija, że z każdej sytuacji można wyjść (i to dosłownie) panując nad paniką? Pójść śladami Bombarda i stać się "Dobrowolnym rozbitkiem" aby to udowodnić?
Indyjscy fakirzy słyną z siły swojego umysłu, która pozwala im dokonywać niezwykłych czynów. Czy takich samych niezwykłych osiągnięć może dokonać ukochany uczeń fakira, zwłaszcza jak się zakocha?
Niedawno, naukowcy śledząc zmiany w naszym genomie odkryli skąd pochodzi ludzkość. Może odejmując zmiany w genomie zwierząt, będzie można odtworzyć wymarłe gatunki? Retrogenetyka przywróci je być może do życia. Tylko nie wiem czy chciałbym stanąć oko w oko z ganiającym na wolności mamutem albo oglądać przeloty sezonowe Quetzalcoatlusów.
Był taki żarcik kiedyś: Przechodzi pan już piętnasty raz na ten film, tak bardzo się panu podoba. Nie, film jest fatalny, ale jest tam scena jak dziewczyna się rozbiera i już ma zdjąć stanik kiedy nadjeżdża pociąg i  ją zasłania. Przychodzę, bo mam nadzieję, że za którymś razem pociąg się spóźni. Gdyby tak siłą woli lub jakimś innym sposobem można by zmieniać wydarzenia w filmie? Możliwe byłoby zmartwychwstanie Czapajewa albo Lorda Vadera. A Trinity i Neo żyją długo i szczęśliwie i mają wyjątkowo podłączone dzieci.
Jak się wzion Wawrzon zawzion i choć se dupę poparzył, to w pokrzywy nasrał. Jak się trafi jakiś uparty Marsjasz to może nawet perpetuum mobile wymyślić.
Tymczasem profesor Lew Chrystoforowicz Minc zaczął hodować narybek. Zupełnie nie przeszkadzało mu w tym to, że czarny kawior, z którego rybki się wylęgły, miał na etykiecie napisane: syntetyczny.
Jak odpowiednio podrażni się próżność własną i ambicję wybitnego naukowca, może dojść do pojedynku. Właśnie w ten sposób wynaleziono, nieomal dwie metody teleportacji (jakże odmienne, a jednocześnie obie bardzo niebezpieczne, ta naukowa zwłaszcza dla kotów).
Timeo Danaos... a właśnie ja mam dla was małą zagadkę. Znacie się na sztuce nowoczesnej, to zgadnijcie, który z tych obrazków to nie arcydzieło ale zwykły dziecięcy bohomaz. Na dole podam odpowiedź.









A jeśli sztuka, na dokładkę nowoczesna i abstrakcyjna zwali nam się na głowę i to dosłownie. Ale to nie niebo się pomyliło, tylko kosmiczny kurier się pierdyknął. Możemy przypuszczać, że dostaliśmy jakąś pomoc od braci w rozumie, a nie zwykłe (no może nie do końca takie zwykłe) dzieło sztuki.
Niezwykły prezent, można powiedzieć dar. Być może nieskończenie długie życie. Ale nie bycie coraz starszym, tylko poprzez wracanie do młodości. Tylko czy każdy może sobie pozwolić na ponowną młodość i czy jej potrzebuje? To spowoduje, że znajdą się nasi rycerze na rozdrożach.

Mini wywiad z Kirem we wstępie do tej książki pokazuje trochę z tego kim i jaki był Igor Możejko. Szkoda ,że znamy już ostateczną odpowiedź na czwarte pytanie. Co może najdziwniejsze, Bułyczow był realistą.

Znakomity  zbiór opowiadań. Bohaterami są normalni choć niezwykli ludzie, znakomicie nakreśleni. Ostra satyra odnosząca się do ówczesnego świata, wspaniale wpleciona w opowieści o spotkaniach trzeciego stopnia, bajki i niezwykłe wynalazki. Mistrz obserwacji i ciętego humoru w najlepszej postaci.  Ocena 9/10 może wydać się nieco za niska ale dla mnie trochę za łatwo.

* Kabaret Tey "Smutasy i Mazgaje"

Przepraszam za ten żarcik, oba te bohomazy to wybitne arcydzieła: 1) Hans Hoffman "Laburnum" 2) Willem de Kooning "A Tree in Naples". Ale jak się chcesz przetestować to kliknij sobie.

Kir Bułyczow "Utwory wybrane 1. Wielki Guslar i okolice" Wydawca Wydawnictwo TPPR "Współpraca" 1987

4 komentarze:

  1. Słaba ta wstawka z bohomazami.
    Ogólnie to przeglądałam sobie Twój blog i większość wpisów wydawała mi się sensowna, ale kompletnie nie rozumiem tego tutaj, a tym bardziej dlaczego ni stąd ni zowąd wstawiasz pośrodku test na znawcę sztuki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałem trochę wytłumaczyć prof. Minca, bo przecie nie każdy musi znać się na sztuce nowoczesnej. Wiem, że malutki, dlatego dałem linkę do większego testu :)

      Usuń
  2. Ramotka urocza i ukochana :) No dobrze, nie ramotka. A okładkę dałeś świetną, pierwszy z "Utworów wybranych", mam wszystkie trzy na półce, wracam od czasu do czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz szczęście, że się poprawiłaś, Udałow niemało dostał apopleksji, a Minc tylko z dezaprobatą pokręcił głową ;) Jak tu nie wracać na te wyspy szczęśliwe w tej zalewie chłamu jaki teraz mamy.

      Usuń

Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.