26 maja 2016

Targi mną targnęły

Ooo tak. Musiałem nieco ochłonąć coby sobie biedy jakoweś, pisząc w nerwie, nie napytać.

Dziwne to były targi (dla mnie) nieco smutne, nieco magiczne i bardzo ale to bardzo szczęśliwe. Zdobyłem dziewięć nowych książek, które kosztowały mnie dwadzieścia dwa złote i z litr potu. Wszedłem też w posiadanie trzydziestu eboków  (i będę tak pisał bo mi łatwiej) oraz (i tu fanfary) czytnika do nich (hura) i to wszystko za darmochę.

Czemu smutno, bo po raz pierwszy nie było stoiska LC. Wszystko co z niego zostało, to pięć leżaków i stolik (które i tak zwinęliśmy w sobotę po akcji półkowej). Nie było gdzie pogadać, wygrać książki (może miałbym dziesięć), czy jak ktoś przy forsie to kupić sobie jakiegoś gadżeta lub koszulkę. Tak nas lcmaniaków to nasze LC osierociło.

Czemu magiczne i szczęśliwe. Ha, najsampierw była jak co roku (choć nie jak do tej pory w niedzielę tylko w sobotę) akcja z półki na półkę. W której to, jak zwykle brałem udział jako noszący i donoszący książki. Jeszcze zanim się zaczęło dla wszystkich, to słabo kontrolowane szaleństwo, wasz blogopis zdźwigał się jak dziki osioł coby z wydawnictw biorących udział w tej edycji, przytargać książki na płytę. Sam też przyniosłem z domu, ponad trzydzieści tytułów (większość została zabrana i oby się dobrze czytały). A potem na okrągło przez godzinę nosiłem to co wy przytargaliście. Jak zwykle staraliście się mnie rozdeptać, wgnieść w stolik, a jedna (na szczęście, że tylko jedna) osoba niemalże wskoczyła mi na plecy, rzucając się w celu zdobycia jakiejś książki, którą akurat przyniosłem i położyłem na stoliku. Z akcji miałem sześć książek (przepraszam, że wziąłem jedną ponad przysługującą normę ale w tym roku naprawdę było ostro i szybko i tak jakoś w tym biegu i zmęczeniu wyszło nieładnie, jeszcze raz przepraszam), a dwie podebrałem z tego czym wzgardziliście i pozostawiliście na stołach. Potem jeszcze szybko musieliśmy się zebrać i zabrać z płyty, coby zrobić miejsce na kolejne akcje. I teraz zaczyna się magia. Z wiedźmą (inaczej jej już teraz nie nazwę i nie jest to pejoratywne określenie, wiedźma  to osoba, która ma wiedzę o rzeczach wykraczających poza nasze możliwości postrzegania) jedną z wolontariuszek ruszyliśmy aby wziąć udział w konkursach organizowanych przez publio.pl i PocketBook. Można w nich było wygrać czytnik PocketBook Touch Lux 3. Konkursy były dwa, jeden polegał na napisaniu z podanych słów opowiadanka, zaś drugi to była zwykła wykreślanka. Owa wiedźma stwierdziła, że pierwszy wygrywa ona, zaś w tym drugim wygram ja. I co, i dokładnie tak było. Przychodzimy na pierwszy finał, gdzie na widok zgromadzonych chętnych rzekła (czym mnie urzekła) "po coście tu ludzie przyszli, to mój czytnik" i właśnie jej opowiadanie zostało nagrodzone, po czym powiedziała "a teraz siedź i czekaj, w drugim konkursie wygrasz ty". Co miałem robić, usiadłem i czekałem, trzy godziny później stałem się właścicielem ślicznego, małego czytnika. No i powiedźcie, nie wiedźma?

Co do akcji. Macie do nas pretensje, że niektóre osoby zabierają ze stołów po kilkanaście książek, a potem siedzą i przebierają, wybierają i kiszą te książki. Ale powiedzcie jaką my mamy możliwość przeciwdziałania. Chodzimy i prosimy, aby się szybciej decydowali, że inni też chcieliby. I często gęsto słyszymy dość chamskie odzywki od owych osób. Mamy im siłą zabierać, czy jak? Dajcie jakiś pomysł, może się sprawdzi.

Kurcze ale to naprawdę jest wygodne, taki czytnik. Mieści się w kieszeń dżymsów, zawiera (na razie) trzydzieści książek, lekkie, w każdej chwili gotowe, otwiera się na stronie, na której skończyłeś czytać jakiś czas temu. Bajaderka.

Zeżarłem za darmo z kilogram krówek (ciekawe czemu większość stoisk oferowało właśnie te cukierki). Jakieś nie najlepsze (no sory nexto ale świeże to one nie były) ciastko z lukrem. Wypiłem z litr sorbetu o smaku zielonego jabłuszka i z pół litra o smaku arbuza (jeżyna była co najmniej nie smaczna) i tyż za darmo (tu ukłony podziękowania dla merlin.pl, a zwłaszcza za herbatę, była znakomita i tyż za darmo). Dwa węgierskie placki drożdżowe ze serem i czosnkiem (smaczne ale nie tanie).

Widziałem na własne oczy Radiotę czyli Pana Marka Niedźwieckiego kochanego Niedźwiedzia z Trójki, Pana Wojciecha Siudmaka jak ja Panu zazdroszczę, Papcia Chmiela nadal się uczłowieczam, cokolwiek to znaczy i jeszcze kilka innych osób znanych choć nie koniecznie lubianych. Nie zawracałem im głowy swoją osobą, tak tylko zerknąłem.

Muszę też wspomnieć, że zupełnie niespecjalnie jak i nienachalnie ośmieszyłem wizerunek LC, za co LC bardzo przepraszam. Więcej nie będę.