18 czerwca 2012

Złapać kradzieja

"Łapać złodzieja !" ten okrzyk elektryzuje ludzi po dziś dzień. Na przestrzeni wieków różnie radzono sobie z osobnikami łasymi na cudze dobro. W okresach wyjątkowo trudnych po prostu pozbawiano ich życia, w trochę lepszych dłoni lub ręki. Obecnie ze względu na niską szkodliwość społeczną (co moim zdaniem jest kompletną bzdurą, bo akurat w tym przypadku szkodliwość społeczna jest bardzo duża) puszcza się ich wolno, czym daje się tak-jakby przyzwolenie na drobne kradzieże.

Już Harry Harrison w swoim cyklu o Stalowym Szczurze pisał, że trzeba złodzieja żeby złapać złodzieja. Co chyba dobrze tłumaczy sukcesy policji w wyłapywaniu drobnych złodziejaszków, i całkowite niepowodzenie przy złodziejach dużego kalibru.

W świecie, który dopiero powoli podnosi się po długotrwałym konflikcie. Gdzie struktury państwowe są jeszcze słabe i mało wydolne, a prawo stanowione przegrywa z prawem pięści. Państwo gdzie za grosze można kupić wojenne sieroty i być dla nich panem życia lub śmierci, zmuszać do najpodlejszych i najgorszych robót za byle jaki dach nad głową i jeszcze gorszą strawę. Jest duże zapotrzebowanie na pracę dla Łowcy złodziei.
A i złodziej złodziejowi nie równy. Jeden kradnie cichaczem sakiewki, drugi dla tej samej sakiewki gotów jest pozbawić życia. Są też tacy, których nie interesują takie drobne kradzieże, organizują się w grupy i dokonują zuchwałych napadów. Do każdego rodzaju trzeba zastosować inne metody aby ich powstrzymać.
Tych ostatnich nie wystarczy tylko wyłapać, ale trzeba też odkryć ich metody, oraz co najważniejsze kto i jak nimi kieruje. Bandytów potraktować równą miarką, choć znacznie lepsza okazuje się zazwyczaj szabla. Tych pierwszych, tak, tych pierwszych, którzy okazali się na tyle sprytni, żeby ukraść Łowcy złodziei sakiewkę i na tyle głupi żeby przed kradzieżą podać adres swojego zamieszkania, chyba można jeszcze wyprowadzić na ludzi, albo jak się uda, na łowców złodziei.

Klasyczna przygodówka, w której mistrz i uczeń (trzeba dodać krnąbrny i wysoce nieprzewidywalny uczeń [za stary jest i zbyt niecierpliwy; jak ja; nie wiem czy zdołam go czegoś nauczyć], którego interesuje tylko machanie szabelką) mają jakąś misje do wypełnienia. Bardzo ładnie opisany i skonstruowany świat, który przemierzają. Ciekawe lokacje oraz osoby, z którymi przychodzi im wejść w interakcje. Dobrze narastająca intryga, wciągająca coraz bardziej w miarę czytania, a i błąkająca się między wierszami tajemnicza misja jaka czeka bohaterów, zachęca do zajrzenia do kolejnych tomów tej trylogii.

Mnie wciągło i pewnie kiedyś spotkam się jeszcze w świecie Łowcy, z mistrzem Syannisem i jego młodym padawanem Barrenem. 7/10 trochę na wyrost, ale z nadzieją, że się nie zawiodę.

Stephen Deas "Łowca złodziei" tyt.org. "The Thief-taker's apprentice" Wydawca Prószyński Media Sp.z o.o. 2012

3 komentarze:

  1. mnie 'Łowca Złodziei' nie przypadł do gustu, ale przynajmniej dokonaliśmy owocnej wymiany- pozbyliśmy się książek atrakcyjnych dla drugiej strony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie mów, że Tobie spodobała się podpalana Podpalaczka :)

      Usuń
    2. do Podpalaczki mam wielki sentyment więc zawsze będę patrzyła na nią subiektywnie :D

      Usuń

Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.