Jak wiecie w niedzielę zakończyły się kolejne targi książki w Warszawie. Ja jak co roku spędziłem te cztery świąteczne dni na Narodowym. Jak było? Jak zwykle magicznie.
Książki, komiksy, zakładki, przypinki, gry, no i oczywiście krówki. |
Aż cztery osoby były potrzebne do przecięcia wstęgi i ogłoszenia, że uważają targi za otwarte. Ja tam zauważyłem to i bez nich, jak zresztą wielu poza mną. Tylko stado fotoreporterów oraz oficjeli (którzy, tak jedni jak i drudzy, opuścili targi razem z prezydentką Warszawy i chyba już na nie nie wrócili) wydawali się tym poruszeni.
Ja zaś obleciałem (własnonożnie, skrzydłów nadal mi brak) stadion coby przywitać się z tymi, którzy nadal mnie nie lubią (no co ja poradzę, że ja ich lubię i namolnie co roku ich nawiedzam). Z tymi, którzy nie za bardzo wiedzieli kto zacz ich tak radośnie wita, niemalże merdając ogonem (niemalże, albowiem nie posiadam tak jak skrzydłów). No i z tymi, którzy chyba mnie jeszcze lubią (ale ci są w mniejszości ze zrozumiałych powodów).
Na dzień dobry w Nexto wygrałem e-booka "Marsjanin" (szczerze, to liczyłem na czytnik) i dostałem śliczny plecakowór (nadal mi się podoba co mnie nieco dziwi). Zaś u merlina zaopatrzyłem się w krówki. Oczywiście udałem się też na drugie piętro coby przypomnieć, że w sobotę będą nam potrzebne stoły.
Piątek to był dzień drobnych zakupów. Udało mi się też zaopatrzyć w krówki w Nexto, Zielonej Sowie i Czarnej Owcy. Przypomniałem też, tym z drugiego piętra, że w sobotę będą nam potrzebne stoły.
Sobota, to oczywiście akcja spółki na spółkę, w której biorę udział jako wolontariusz. Jak zwykle nie było stołów, a w tym roku nawet nie było co liczyć na pomoc. Daliśmy radę, akcja (to moje zdanie, nie musicie się z nim zgadzać) udała się nad podziw. Oczywiście duża zasługa w tym wszystkich wydawnictw, które ofiarowały sporo całkiem niezłych pozycji BARDZO WAM ZA TO DZIĘKUJĘ. Po akcji zaopatrzyłem się w krówki w merlinie oraz w PAN-ie (te krówki podtrzymywały moje funkcje życiowe, bo ceny żywności na stadionie to jakiś koszmar). Fundacja DKMS za to, napoiła spragnionego (zupełnie za darmo, bo niestety nie spełniam kryteriów dawcy szpiku), a ceny napojów na Narodowym to jakaś totalna aberracja. Mimo dużej ilości cukru z krówek, krążącego w moim krwiobiegu, jednak padłem. Na szczęście na płycie (a bo zapomniałem napisać, że w sobotę otwarto płytę na której odbywały się zawody w e-sporcie [choć noże na jednym ze stoisk były jak najbardziej prawdziwe]) rozstawiono leżaki, takoż przez jakieś 20, no dobra 30 minut, z jednego z nich, kontemplowałem sobie dach stadionu. Ale wicie rozumicie, akcja z rana, targanie ciężarów i ganianie oraz poganianie (daje w kość), a potem noszenie ciężkiego plecaka ze zdobyczami, przeciążyło organizm. I tak kontemplując ten sufit, popijając wodę i pojadając krówki, wpadłem na pomysł zdjęcia, które otwiera tego posta. Dlatego w niedzielę...
Dlatego w niedzielę ganiałem (wydawałoby się poważny i już niezbyt młody człowiek) i zaopatrywałem (no przecież nie napiszę, że bezczelnie zabierałem [nawet ostatnią z miseczki]) się w krówki wszędzie gdzie tylko jakieś przyuważyłem. A przy okazji załapałem się na torbę, stado ołówków, tak z piętnaście deka zakładek i z dziesięć deka przypinek, podkładki pod szklanki, dwa długopisy, kilka notesów i notesików, piękny korkociąg do wina, a na dokładkę się ubzdryngoliłem. Piję (chodzi o alkohol, bo wody i herbaty to ile wlezie) mało, serio, a na targach książki (tak nadal jesteśmy na stadionie Narodowym) częstowali młodym winem. Jedno było paskudne, płaskie, bez wyrazu i rozwodnione. Za to drugie młode, szalone i dobre. I tak mi się troszkę poplątało.
Pewnie zauważyliście, że w jednym miejscu jest nie krówka. Tak, tam było stoisko nagrody im. Janusza A. Zajdla i tam częstowano galaretkami, autografami i uśmiechem. Nie mieli krówek, to co miałem zrobić.
Wszystko co piękne i dobre niestety kończy się nazbyt szybko. Dziewiąte targi to już historia trzeba czekać rok na dziesiąte.
ps. Miś oznacza przybliżone miejsce gdzie autor wpadł na pomysł zdjęcia, wszystko (łącznie z żelkiem) co widać na zdjęciu pochodzi z targów.
Strasznie miło było się w końcu spotkać :)
OdpowiedzUsuńA ja teraz będę się zastanawiał czy bardziej strasznie czy jednak może (w co wątpię) było miło :)
UsuńNajlepsza relacja targowa ever <3
OdpowiedzUsuń:D mam nadzieję że żartujesz. Dodam tylko, że krówki skończyły mi się tydzień po targach, a każda przywoływała miłe wspomnienie.
Usuń