Czasem jak człowiek sięgnie po książkę nie ze swojego przedziału wiekowego, nachodzą go dziwne myśli. Tu prośba do osób, które czytają mojego bloga, a nie ukończyły jeszcze lat dwudziestu aby przeszły do kolejnego akapitu, bo nic tu dla siebie nie znajdą. Osobniki (i osobniczki, ale całość tak raczej będzie się chłopów tyczyła, to nie wiem po co wam to) pomiędzy dwudziestym a dwudziestym szóstym rokiem życia, możecie czytać ale nie wiem po co, bo to dla takich podtatusiałych wstęp będzie raczej. Pamiętacie jak w wieku nastu lat czytaliście lub oglądaliście jakiś film czy książkę, z motywem czapki niewidki lub lampy Aladyna albo o cudownym kamieniu (tu proszę o nie przytaczanie dowcipu o arabie i różnych perypetiach z nieprawidłowym, a zarazem magicznym użyciem pewnych organów). To tak z ręką na sercu, gdzie zamierzaliście się wybrać ukryci pod wiadomą czapką. Jakie życzenia wam się roiły w nabuzowanych hormonami mózgach. Nie twierdzę, że od razu wszyscy mieli takie myśli, ale z autopsji wiem, że znaczna większość. Oj, nieładnie. Jednocześnie wszyscy chcieliśmy być wiecznie młodzi, przystojni i bogaci, bardzo bogaci :)
Kolejna wariacja w temacie czapki niewidki i magicznego kamienia spełniającego życzenia. Ale tym razem to nie magia i czary ale zgubione przez kosmitów urządzenie obronne. Spełnianie życzeń odbywa się więc w sposób jak najbardziej "naukowy". Otóż w mnogości światów alternatywnych, znajduje taki, w którym to czego pragniesz się spełniło i przenosi cię do owej poprawionej rzeczywistości. Jeśli zaś zagraża ci niebezpieczeństwo, albo twoje życzenie sprowadza ryzyko utraty życia bądź zdrowia na innych, automat samodzielnie przenosi życzeniodawcę z powrotem. Ciężko zatem zrozumieć sposób w jaki bohater książki wszedł w jego posiadanie.
Jak wam poszło przypominanie sobie czasów chmurnych i durnych? To teraz warto sięgnąć po książkę i zobaczyć, czego zdrowy i rozumny młody człowiek powinien sobie zażyczyć. Bynajmniej nie jest to góra złota i wielki tenis.
Choć może idea i słuszna, to motywy nadal mocno egoistyczne. Ot taka bajeczka z morałem, o rybaku i złotej rybce, tyle tylko, że z nieograniczoną liczbą życzeń i przybrana w szatki fantastyki. Sporo rzeczywistych informacji historycznych przemyconych, trochę teorii spiskowej dziejów, oraz wyprawa na obcą planetę, całkiem dobrze skleconych w całość, którą łatwo się czyta. 5/10 wydaje się oceną wyważoną.
Bohdan Petecki "Tysiąc i jeden światów" Wydawca Czytelnik 1981
Wiek już taki, że pamięć wewnętrzna szwankować zaczęła, to tu będzie taki mój niepamiętnik.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Petecki to miał tak zwany spust. Książka za książką. Większość dobra lub przyzwoita. Literatura środka idealna.
OdpowiedzUsuńpzdr