26 sierpnia 2012

Rura na rurze

Była to bodaj pierwsza książka Kira Bułyczowa jaką przeczytałem. Będąc podówczas jeszcze bardzo młodym człowiekiem. I nie mogę zaprzeczyć, że powieść dała mi do myślenia. Stała się jedną z moich ulubionych i niejednokrotnie przeczytanych. Teraz po kilku latach przyjemnie było do niej wrócić i ponownie przeżyć przygodę pewnego rurarza.

Wojna nuklearna jest już tylko odległym wspomnieniem. Ale horror jaki spowodowała wciąż trwa. Niewielka społeczność zamieszkująca w jakimś bunkrze przeciwatomowym, to wszystko co pozostało z rozwiniętej cywilizacji żyjącej na planecie. Ta garstka żyjących w półmroku (bo nikt już nie potrafi wytwarzać żarówek, a zapasy się skończyły) zamkniętej przestrzeni bunkra, powoli degraduje się fizycznie i umysłowo. Nie ma też już lekarstw, i choroby zbierają coraz większe żniwo zwłaszcza wśród dzieci. A ciągła wilgoć i chłód tylko w tym pomagają. Wiedza, że kiedyś żyło się inaczej jest już prawie zapomniana. Bo i o czym pamiętać jak wysyłani na górę zwiadowcy umierali w straszliwych męczarniach. Ale legenda pozostała. Wyrusza być może ostatnia wyprawa na powierzchnię...

Igor Możejko (bo tak brzmi prawdziwe imię i nazwisko Kira Bułyczowa) napisał Miasto na górze, kiedy nad naszą planetą wisiało widmo nuklearnego holokaustu, a zimna wojna trwała w najlepsze. Powieść trafiła więc do indeksu książek zakazanych i pierwsze jej wydanie miało miejsce w Polsce. Taka przyszłość mogła spotkać nas, a przecież nie takim pyrrusowym zwycięstwem miała się zakończyć ewentualna III wojna światowa.

Przygoda, akcja, bohaterowie i pomysł, to mocne stron tej książki. Zaś zakończenie to majstersztyk jakich mało w literaturze SF. Z mojej strony 8/10 i mogę ją polecić czytelnikom w każdym wieku.

Kir Bułyczow "Miasto na górze" tyt.org. "Город наверху" Wydawca Państwowe Wydawnictwo "Iskry" 1983

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.