Prezent na urodziny to bardzo fajna rzecz. Cieszymy się jak coś dostaniemy, a jak jeszcze utrafi obdarowujący w nasze gusta, to pełnia szczęścia. Tylko kto tak naprawdę nas zna i wie czego chcemy. Co czai się w najciemniejszym kątku naszej duszy. Tylko my sami. Może to więc nie głupi pomysł samemu zrobić sobie prezent.
Zazdroszczę, tak zwyczajnie po ludzku. Czy ja w wieku (o ile dożyję) lat dziewięćdziesięciu, będę jeszcze chciał. Już nic nie mówiąc o chrapce na nastoletnią dziewicę. Co prawda już mi się to przytrafiło i jakoś nie mam ochoty na powtórkę. O ile młoda dziewczyna, a i owszem, to dziewica raczej nie, bardzo nie.
Podoba mi się to podejście do nagości. Do seksu już mniej, choć co kto lubi. Nie wiem może jestem jakiś dziwny, ale dla mnie seks bez uczuć, jest nic nie wart. Ot taka gimnastyka akrobatyczna (jak się trafi na dziewczynę z fantazją) albo wręcz orka na ugorze (jak się trafi kłoda). Co faceci widzą w zaliczaniu, nie wiem i nie chce wiedzieć. Nigdy też nie mogłem pojąć (i pewnie już tak pozostanie) jak można uprawiać seks (bo kochaniem się z kobietą, tego nie nazwę) za pieniądze, toż to jak korzystanie z publicznego szaletu: siku 2 złote, mała kupa 3 złote, duża kupa lub rozwolnienie 5 złotych.
Świat gorących dni i upalnych nocy. Mężczyzn w białych płóciennych garniturach i słomkowych kapeluszach. Kobiet palących cygara i wiedzących czego chcą. Zupełnie inna kultura. A w tle tego wszystkiego muzyka Chopina. Najdziwniejsze, że pasuje jak ulał.
Czy warto go obejrzeć, tak, coś w nim jest (i nie piszę tu o jak zwykle świetnej Geraldine Chaplin, ani o dość dużej liczbie nagich kobiet). Raczej nie chodzi o miłość, tylko takie jakieś melancholijne ciepło. Dam 7/10 i nie pytajcie czemu, zobaczcie.
"Rzecz o mych smutnych dziwkach" tyt. org. "Memoria de mis putas tristes" scen. Henning Carlsen i Jean-Claude Carrière reż. Henning Carlsen w głównej roli Emilio Echevarría
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.