Autorem owego dzieła jest Michael Pertwee, angielski scenarzysta, producent i aktor. Sztuka jest klasyczną komedią omyłek, w której bardzo dużą rolę komediową odgrywa przemieszczanie się pięciorga aktorów po scenie. Mąż, kochanek i podejrzany w jednym, jego żona, jego kochanka bardzo podejrzana (dosłownie też, czytaj niżej), znajomy tego pierwszego safanduła również podejrzewany i na dokładkę policjant prowadzący śledztwo, wszyscy znajdują się w tym samym czasie w niewielkim mieszkanku owego safanduły.
Scena pudełkowa. Scenografia z klasycznymi dwoma bocznymi oraz dwoma dodatkowymi wyjściami za kulisy przez okno w sypialni i okno w kuchni, jedną niewidoczną dla aktorów sypialnią i trzema schowkami (łazienka, szafa w sypialni, schowek w kuchni).
Za bardzo, bardzo odległych czasów, kiedy w Teatrze Komedia rządziła niepodzielnie Pani Olga Lipińska (Tu pozwolę sobie na dygresję. Chciałem bardzo podziękować za lata, w których dane mi było oglądać wspaniale wyreżyserowane sztuki, które nie tylko budziły pusty śmiech ale i zmuszały do myślenia. Gdzie humor był niekiedy delikatny, wysublimowany wręcz poetycki, ale też potrafił być rubaszny i rozpasany wręcz bolesny ale zawsze podany z klasą. Za to Pani Olgo z całego serca DZIĘKUJĘ. Jednocześnie mam o to pretensję, wychowany na takich wzorcach, skręca mnie jak widzę teraz te miałkie chałtury, chamskie i byle jakie, które budzą tylko politowanie, żałość i zniechęcenie.) , dane mi było oglądać próby początkowe. Jednym z oczek w głowie Pani Olgi, był właśnie ruch sceniczny. Potrafiła o to prowadzić prawdziwe batalie z aktorami, często nie przebierając w słowach (za które zresztą potem przepraszała). Ale potem, to co widz widział, to była czysta perfekcja.
Ta sztuka mogłaby być śmieszna. Ta sztuka mogłaby być naprawdę niezłą komedią. Niestety aktorzy zapominali kwestie. Co pokrywali, wykrzykując do siebie jakieś bzdurne teksty. Ruch sceniczny, który odgrywa w tej sztuce niebagatelną i komediową rolę był tak skopany, że chyba gorzej nie można. Aktorzy powinni mijać się o włos, przemieszczać się często od schowka do schowka myląc tak ratowników jak i ścigających, wychodzić przez okna i wchodzić drzwiami lub na odwyrtkę. Niestety, najczęściej zderzali się ze sobą i nie bardzo wiedzieli co z tym fantem zrobić, przychodzili za wcześnie lub wychodzili za późno, zapominali czy teraz czas wejść do szafy czy wyjść przez okno. Nazwać to teksańską masakrą piłą mechaniczną, to nic nie powiedzieć. Nie pomagała im w tym też scenografia, drzwi do sypialni potrafiły się perfidnie zacinać. Szczerze powiedziawszy, częściej byłem zażenowany niż rozbawiony. Dla oddania sprawiedliwości muszę przyznać, że były chyba ze trzy albo cztery momenty, kiedy aktorom wszystko się udało i było to nawet śmieszne (ale jak na dwie godziny, to stanowczo za mało).
Ciekawostką jest udział Łukasza "Postaw na milion" Nowickiego. Jako jedyny znał większość swojej roli, choć i on się w jednej scenie pogubił maksymalnie. Ale może spowodował to widok nagich piersi jednej z aktorek, które tylko on (niestety czy na szczęście?) może podziwiać.
Roboty jest dużo, czasu do oficjalnej premiery niewiele. Mam nadzieję, że nie jest to chałtura, aby tylko zarobić pare złotych polskich, nie przemęczając się za bardzo. Nie chciałbym, żeby teatr mający niegdyś naprawdę niezłą renomę, zszedł całkiem na psy.
Jak nie wyjdzie w Stolicy, to się w Polskę ruszy i kasy się nieco do kapelusza zbierze.
OdpowiedzUsuń