08 kwietnia 2012

Cztery (nie)pokoje

Umysł Stephena Kinga podzielony jest na wiele sal. Większość to sale tortur, reszta jest znacznie gorsza. Niektóre są na swój sposób nawet zabawne. Na widok innych człowiek zaczyna się odruchowo drapać i podejrzliwie rozglądać po kontach własnego umysłu i mieszkania. Po wizycie w kilku człowiek przestaje się dziwić czemu Amerykanie muszą korzystać z usług psychoterapeutów. Do kilkunastu z tych sal możemy zajrzeć dzięki tej pozycji, która składa się z dwudziestu opowiadań.
Za pierwszymi drzwiami na posępnie wyglądającym sekretarzyku znajdujemy epistolografie, po przeczytaniu której, przekonamy się, że prawo zakazujące czytania cudzej korespondencji nie jest głupie. Czy coś się poruszyło na obrazku?
Przejdźmy szybko do drugich drzwi. Jak to są zaspawane, choć może to i lepiej. Nigdy nie wiadomo co się czai w piwnicach starych domów, długo zamieszkiwanych przez jednych właścicieli. A co może wyrosnąć w dawno, bardzo dawno temu porzuconej i zamkniętej na głucho piwnicy fabrycznej. W fabryce, której właściciele nie za bardzo przejmują się ekologią.
Ale oto i trzecie drzwi, za którymi przyjmie nas (ale tylko Amerykanów, bogatych Amerykanów) bardzo miły pan doktor. Wytłumaczy nam, że zupełnie nie mamy co się przejmować kolejnymi pandemiami grypy. Jakoś mnie tak stawy pobolewają, panie doktorze i khy, khy, pokasłuję, czy ja umrę?
Na to się nie umiera, a my mamy jeszcze dużo do zobaczenia, a oto drzwi numer cztery. Tak to drzwi od sejfu. Jakiego sejfu? Sejfu NASA, to tu trzyma się największe sekrety, co słonko widziało, a co zobaczyli kosmonauci, a co zobaczyło kosmonautów, a o czym wy się nie dowiecie. Nie, no coś się ewidentnie poruszyło na obrazku.
Piątka, tu lepiej nie zaglądać. Co? A tak, to zapach z pralni, tak, takiej zwykłej pralni. No dobrze może nie do końca zwykłej. Jeśli mimo tego chcecie wejść, to proszę nie włączać magla, coś nawala, wszystkich nawala.
A oto szafa, no co też ma drzwi. Nie, nie prowadzą do Narni. Chyba, że w Narni jest ciemno, bardzo ciemno. A mimo tego coś tam jednak żyje.
I dotarliśmy do pierwszego sklepiku. Mają tu świetne piwo, tylko proszę sprawdzić datę przydatności, niektóre gatunki pleśni potrafią ... e dużo by gadać, obrzydliwe są i śmierdzą, po spożyciu przechodzi to na pijącego.
Kończymy zakupy (ten cholerny obrazek zaczyna mnie denerwować) jeszcze chwilę pozostańmy w radosnym nastroju. Czy ktoś kupił sobie żołnierzyki na pamiątkę? Bardzo dobrze, tylko proszę nie otwierać, niech pan nie psuje sobie niespodzianki, dopiero jak pan wejdzie do mieszkania, o przez te drzwi. Ach te zabawki militarne czego to nie wymyślą, nawet taką malutka bombę atomową. BUM, he, he, przepraszam, to taki głupi żarcik.
Drzwi do samochodu, kto by pomyślał. To chyba drzwi od Camaro, tylko dlaczego tu leżą i to jakieś takie pogięte. O, to mi przypomniało, kiedy ostatnio robiliście państwo przegląd samochodu, nie, nie, chodzi mi o to, czy sprawdzaliście czy gdzieś nie ma śladów krwi. Świeżej.
To są drzwi do dziesiątej klasy, i nie przejmujcie się, że jesteście w pidżamach, to nie wasza klasa. Czasem wracają, nasze obsesje z dzieciństwa, ale nie poświęcajmy im swoich palców i nie wchodźmy w układy z ciemnością, bo może nas to kosztować znacznie więcej w przyszłości.
Zapachniało wiosną i truskawkami, tak za tymi drzwiami nic się na nas nie czai na szczęście. Tylko proszę omijać mgłę. A jak zachlacie i obudzicie się w samochodzie, a w radiu powiedzą, że ktoś nie żyje i jest niekompletny, to na wszelki wypadek nie zaglądajcie do bagażnika.
Śliczne są te drzwi balkonowe, a jaka panorama. To w sumie ostatnie piętro jednego z najwyższych budynków w okolicy. Proszę nie wchodzić na gzyms, jest bardzo wąski. Poprzedni właściciel chyba spadł z niego albo się przeprowadził, nie wiem dokładnie?
Zapach świeżo skoszonej trawy, czyż nie jest cudowny. Jako, że gospodarza nie ma, chwilę posiedzimy sobie, tu na patio i się nacieszmy widokiem i tym aromatem. Kurcze gdzie on polazł ( i jeszcze ten obrazek) miał wygłosić krótką prelekcję, czemu należy dbać o przydomowy trawnik. Jeśli ktoś pali, to teraz, zaraz musimy lecieć dalej. A za kolejnymi drzwiami jest biuro gdzie nie wolno palić.
No to dotarliśmy, jak zauważyłem, kilka osób paliło tam na patio. Jeśli chcecie rzucić nie mogliście trafić lepiej. Firma Quitters Inc., w której biurze jesteśmy, leczy z tego uzależnienia bardzo skutecznie. Jak skutecznie? Mają 98% skuteczność. A co z tymi dwoma procentami? Mogę państwa zapewnić, że oni też nie wezmą papierosa do ust. Po ich kuracji nie przybiera się na wadze, to duży plus. A jak mimo wszystko się przytyje? To obetną, he, he, żartowałem, ależ państwo są naiwni.
Nie chcą państwo skorzystać, dobry fajek nie jest zły, nie to nie (i 5% za przyprowadzenie klientów poszło się ...). Ok, ale teraz wiem czego państwu potrzeba. Za tymi drzwiami czeka, to o czym każdy z państwa marzy i śni. Hola, hola, tu proszę podpisać jeśli chce pan przejść. Jak to co, to taki cyrografik, nie ma się czym przejmować. Co?!?! Nie, nie można zrezygnować. Ha trudno, ja chciałem dobrze, ale NMDO*.
Drzwi numer 16, ktoś jest głodny? Szkoda, za nimi, przemiłe dzieci dorabiają sobie sprzedając kukurydzę, naprawdę dobra polecam. Na co zbierają, nie wiem, chyba na wycieczkę do Disneylandu, przecież nie jakąś kościelną.
Robi się późno, lecimy dalej. Jak się państwu podobają? Tak, to autentyczne drzwi od stodoły. Jak to gdzie prowadzą, a gdzie mogą prowadzić, do stodoły. Ja wiem, nic ciekawego, ale dobrze jest czasem zwolnić, odwiedzić dawno nie widziane rodzeństwo. Może znowu potrzebują starszego brata?
Przystanek przy kwiaciarni. Proszę się tylko nie zakochać, a przynajmniej nie na zabój.
W czasie śnieżycy, która szaleje za drzwiami tego przytulnego baru, nie należy wyruszać w drogę. Zwłaszcza w daleką i nieznaną. I nie zawsze należy zabierać dzieci z pobocza, nawet jeśli słodko wyglądają. Bo może się okazać, że to wy jesteście dla nich słodcy, albo wasza krew. Słodka i tańsza niż cukier(ki).
Za ostatnimi drzwiami, tak dobrze poznajecie, to szpitalne drzwi. Za nimi czai się straszny dylemat, który każdy z was musi rozwiązać sam i później z tym żyć, i to niezależnie jakiego dokonacie wyboru. Jeśli was spotka taka zagadka, to nie zazdroszczę.
Koniec wycieczki, jak wrażenia (gdyby nie ten obrazek), bo ja daje 7/10. Jakby co, to część wycieczki jest na filmach "Oko kota" i "Dzieci kukurydzy", będą mogli państwo sobie powspominać. Dobranoc, miłych snów, domknijcie szafę, tak na wszelki wypadek.

Stephen King "Nocna zmiana" tyt.org. "Night shift" Wydawca Prószyński i S-ka SA 2007

*NMDO - nie ma darmowych obiadów

8 komentarzy:

  1. Kurczę, to chyba najbardziej zakręcona recka,jaką w życiu czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej dobrze - po dziesiątkach "Szablonowych" recenzji przyjemnością jest czytanie czegoś innego :D

      Usuń
    2. Nie umiem pisać szablonowych, bo nie dołączyli szablonów ani szabli nowych do bloga. Radzę sobie więc jak mogę :)

      Usuń
  2. Genialna recka, mistrzowska. Ten wstęp o umyśle Kinga - OJEJ! Widziałem to już na LC; opublikowałeś i czytałem już, ale mimo to ... ... ... Czytam znów. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję (tu dygnął wdzięcznie i lekko się zapłoniwszy uciekł na manowce :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki mam zwyczaj, że nie czytuję dwa razy tego samego, a jednak, tym wyjątkowym razem, zrobiłam wyjątek. Nie będę chwalić za dużo, bo to niezdrowe, więc pochwalę raz. A pochwała wyraża się w tym, że sięgnęłam także po inne recenzje (chociaż o większości z tych książek słyszę po raz pierwszy).
    ~kometka~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło i dziękuję, staram się jak mogę, a jeszcze bardziej się staram jak nie mogę. Czasem coś mi się uda :)

      Usuń

Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.