Nazywam się Jefferson Nighthawk i jestem, a właściwie byłem Egzekutorem. Obecnie jestem mrożonką. Byłem choć większość do tej pory uważa, a tkwię w lodzie już jakieś sto lat, że najlepszym i niepokonanym. Czemu więc odmrażam sobie tyłek w hibernatorze, mimo tak pięknego CV. Z chorobą nie udało mi się wygrać, a lekarstwa jeszcze nie wynaleźli. Na szczęście dzięki niezłym zarobkom stać mnie było nie tylko na przejście na emeryturę przed 67-mym rokiem życia ale i na zamrożenie się i oczekiwanie, aż te powolne konowały wynajdą lek.
Jak to możliwe więc, że czytasz te słowa. Toż mówiłem, że nadal uchodzę za najlepszego. Przez cholerny kryzys i inflację okazało się, że trzeba mnie będzie wywalić z lodówki, bo nie stać mnie już na nią. Ale znalazł się chętny na moje usługi. Sklonowali mnie więc i to dwa razy. Klon numer jeden został zabity i choć wykonał zadanie, nie otrzymał wypłaty. Teraz ja, klon numer dwa mam kolejne zadanie, ale wypłata ma być z góry.
Co mam zrobić? Wiadomo, pokonać w pojedynkę milionową armię, odnaleźć i zabić ich przywódce oraz uratować (nie, nie księżniczkę) porwaną córkę gubernatora, choć to ostatnie zadanie jest opcjonalne. Nie musi wrócić do tatusia żywa. Mam jeszcze jedną robótkę, ale to sprawa osobista, więc nie będę się wdawał w szczegóły.
Ciężko się ze mną rozmawia. Nie ma się co temu dziwić, choć jestem oczytany i wyznaję XXI wieczną (jeszcze ze starej gleby) zasadę: nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka, to do pogadania nie mam zbyt dużo okazji. Ze zleceniodawcą, to ewentualnie o cenie zlecenia. Ze zleceniem, po wykonaniu zadania ciężko jest pogadać, nieboszczycy są tacy małomówni. Z ewentualnymi współpracownikami też lepiej nie, jakoś im nie ufam, a i oni stosują zasadę ograniczonego zaufania wobec mnie. No to z kim mam sobie pokonwersować.
Zadanie wykonane choć nie tak jak się zleceniodawca spodziewał. Całkiem niezła premia i to nie tylko finansowa, powiem tylko, że czytuje książki, wiecie co mam na myśli? Szkoda smoka (tak, jak najprawdziwszego, choć nie zionął ogniem, przynajmniej nie ciągłym) ale tak to już jest, kolorowi muszą zginąć, a on był niebieski. Leżę w klinice, bo bez ręki ciężko się żyje, trzeba więc ją było zregenerować, mam chwilkę żeby to spisać. Jest od teraz na świecie dwóch Nighthawków, a to dla niektórych będzie prawdziwą nightmare.
Przygodówka, która przyznać muszę, kiedyś mi się bardziej podobała. Teraz trochę rażą dość pretensjonalne dialogi i kilka niekonsekwencji. Ale, jak napisałem, to Mike jest chyba prekursorem akcji "Nie czytasz...", bo swoją powieść napisał w 1997 roku. Szybko się czyta, szybko zapomina, a co się przeżyło na Sylen IV pozostaje na Sylen IV. Sumując i reasumując dam 6/10.
Mike Resnick "powrót egzekutora" tyt.org. "The widowmaker reborn" Wydawca Prószyński i S-ka 2000
Wiek już taki, że pamięć wewnętrzna szwankować zaczęła, to tu będzie taki mój niepamiętnik.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.