Tu wasz szalejący po galaktyce reporter. Ze względu na relatywizm, wielu z tych, dla których pisałem swoje pierwsze felietony już nie żyje, ale show must go on, jak to GLoBULon III Oklapły z Merqrego śpiewał. Dziś nadaje z pierwszej pozaukładowej stacji naukowo-ekspedycyjnej im.Janusza A. Zajdla, i jak mi tu kompnot podpowiada, to był jakiś XX wieczny pisarz (co to jest pisarz, dobra później mi wytłumaczysz) podobno jeszcze trzysta lat temu przyznawano nagrodę jego imienia. Muszę wam powiedzieć, że samo dokowanie było jak przejście przez lustro, stacja jest nowiutka i błyszczy jak zwierciadło na tle kosmicznej czerni. Kręcę się po głównym korytarzu tam i z powrotem, jakiś robot miał mnie oprowadzić po kompleksie. Pokazać najnowsze kapsuły hibernacyjne, które pozwolą obecnie nieuleczalnym doczekać do czasów wynalezienia skutecznej terapii albo podróży w czasie.
Muszę wam powiedzieć, że te automaty robią się coraz bardziej bezczelne, musiałem biec za nim. Zupełnie nie zwracał na mnie uwagi, jakiś bunt szykują czy co?
Jest tu iście diabelski młyn. Ledwo zobaczyłem kapsuły, a już dowiedziałem się o kolejnym prowadzonym eksperymencie. Podobno bada się tu możliwość genetycznego uodpornienia na promieniowanie kosmiczne. Ale cii, bo to ściśle tajne, przed oblukaniem wykasować.
Stacja nie jest zbyt blisko słońca, co się samo przez się rozumie. Ale i stąd wyruszają statki badające naszą gwiazdę. Zwłaszcza. że wykryto ostatnio nową i zupełnie niespodziewaną właściwość promieniowania słonecznego. Nie wiadomo czy nie utrudni to w przyszłości eksploracji niektórych układów słonecznych.
Jak czasami pochopny kontakt może spowodować niemal bunt, opowiedział mi jeden ze zwiadowców. Z powodu dość ciekawego rozwoju osobniczego, w jakiejś zapomnianej ziemskiej koloni, doszło do dość specyficznej symbiozy, którą przylot naszego dzielnego zwiadowcy zakłócił. Ale nie ma tego złego. czego by nasza wspaniała biurokracja nie naprawiła.
Z powodu zastosowania specjalnych kurtyn w przejściach, wejście do jakiegokolwiek lokalu jest jak przejście przez lustro. Człowiek czuje się prawie tak jak Alicja, czasem na wszelki wypadek sprawdzałem ,czy serce mam po prawidłowej stronie, lustrzane odbicie ma je przecież po drugiej. (Serce jest po prawej, no co ty gadasz, weź się w ten swój zafajdany układ scalony kopnij. Cyfrowy idiota, wymienię cie, zobaczysz, jeszcze się doigrasz).
Ostrzegałem przed chwilą przed zbyt pochopnym kontaktem. To teraz nasi "badacze" spaprali. Sondami naruszyli czwarty rodzaj równowagi i spowodowali nieszczęście. A jako, że porządek musi być zachowany we wszechświecie i nas spotkało nieszczęście. W głębokim kosmosie zaginął (prawdopodobnie przez jakiś defekt, ech ci "badacze") nasz eksperymentalny statek z napędem fotonowym. Ciekawe czy kiedyś, a może "ktoś" go odnajdzie? Co czeka naszego dzielnego kosmonautę w tym strasznym bezmiarze pustki? (wiem nie musisz mi tu cyferblacie ględzić, wiem, że tam wcale tak pusto nie jest).
Wyprawa do Tau Wieloryba, przysłała niesamowite informację o znajdującej się tam planecie wydmuszce. Może powiedzmy im żeby ją pomalowali to będzie niesamowita pisanka (no dobrze, to tak dla rozluźnienia, już mówię, odczep się). Podejrzewają, że w środku może być żółtko (ha, ha, daj mi spokój), żartowałem oczywiście, mają teorię i lecą ją sprawdzić, miejmy nadzieję, że pukając nie rozbiją tego jajka.
Całe szczęście, że organizacja SKORPION czyli Służba Kontrolno-Operacyjna Regulacji Postępu i Ochrony Nauki, została zlikwidowana jakiś czas temu, bo nie miałbym skąd ani czego nadawać. Właśnie zostały odtajnione dokumenty jak do tego doszło. Fascynująca lektura (a z drugiej strony szkoda, bo nie musiałbym się z tobą użerać, przerośnięty zegarku, tak do ciebie myślę).
Przyleciał właśnie transportowiec, na którym straszy zjawa. Podejrzewam, że jakby mniej pili z nudów, to i zjawa przestała by ich straszyć. Ciekawe, swoją drogą, jak można rtęcią nogę złamać. Dobrze, że nie ma już tych statków wielopokoleniowych, ostatni jaki wrócił (choć może lepiej byłoby napisać zawrócił) miał na pokładzie niewykształconą załogę. Zostali sami, kiedy zginęła, w niezbadanych jeszcze okolicznościach, pierwotna załoga.
Jak donoszą z Ziemi Metoda doktora Quina, stosowana przy leczeniu urazów psychicznych u kosmonautów, opierała się głównie na wypoczynku. Najlepiej dwa metry pod ziemią. (jak już ci foch minie sprawdź mi słówko inwazja). A z ostatniej chwili, jeden ze zwiadowców został ojcem, kolejnego pokolenia wysoko rozwiniętej cywilizacji. Do czego to może doprowadzić nadmierny apetyt na śliwki.
Jeden z inżynierów pełniący dyżur przy największym komputerze, chciał sprawdzić co to jest szczęście. Okazało się, że wystarczy jak odpowiednia osoba cichutko spyta "Gniewasz się jeszcze?" (nie licz, że ty to usłyszysz ode mnie głupi kalkulatorze)
I oto już pod koniec wycieczki wylądowałem w najnowocześniejszym gabinecie lekarskim. Panie doktorze jakoś pobolewa mnie nadgarstek, może powinienem się pozbyć tego ustrojstwa z niego. Tu się mam położyć, ok? Co??! Nadgarstek mnie boli nie wątroba, skąd pan to wie, a nowy aparat diagnostyczny. Mam ograniczyć spożycie, ha trudno (cholerne wynalazki, najpierw ten kompnot nadgarstkowy a teraz jakiś konsensor). Nie wkładajcie palców w kontakt, ani nie używajcie przestarzałych technologii, bo może to doprowadzić, do nieoczekiwanych wyników w badaniach. Jak może zaleźć za skórę towarzysz podróży, zwłaszcza wygłaszający niedorzeczne teorie, przekonałem się na własnej skórze.
Macie jakiś nowy model, wow jaki malutki i można go wyłączać, biorę (no i doigrałeś się). Od razu lepiej, za samą wygodę daje 7/10. Kończę kochani, bo mi tu jakąś paradyzje chcą zrobić w Limes inferior (to jakiś drink w jednym z barów). Wkrótce się odezwę jak mi wątroba nie wysiądzie kompletnie.
Janusz A. Zajdel "przejście przez lustro" Wydawca Państwowe Wydawnictwo "Iskry" 1975
Wiek już taki, że pamięć wewnętrzna szwankować zaczęła, to tu będzie taki mój niepamiętnik.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.