15 kwietnia 2014

Jutro, niezgodne z igrzyskami

Kiedyś, dawno, dawno temu. Jak jeszcze dinożarły wygrzewały swoje brzuszyska pod młodym wówczas słońcem, a w atmosferze uwijały się ważki o dwumetrowej rozpiętości skrzydeł. Aby coś skopiować, to albo to trzeba było przepisać, albo użyć takiej fioletowej (czasem niebieskiej, a niekiedy czarnej) błyszczącej kartki. Nazywało się to to kalką. I czasem powodowało nerwicę, jak się ją źle umieściło i kopia powstawała nie na kolejnej kartce, tylko na odwrocie oryginału. Potem było już tylko gorzej.

Po serii niezbyt rozgarniętych nastolatków, zakochujących się: a to w wampirach, a to w wilkołakach (lub innych potwornych istotach z innych wymiarów), czy też w kosmicznych pasożytach. Nastała moda na bojowe nastolatki. Jedne nie przekładając nic na jutro, za pomocą maszyny zniszczenia (powszechnie nazywanej śmieciarką), oraz zwykłej kosiarki do trawy, likwidują hordy najeźdźców, próbujących dokonać inwazji na Australię. Kolejne, przykuwają uwagę, za pomocą celnych strzał czy też strzałów, do problemu głodu i igrzysk. Ostatnio zaś, z powodu niezdecydowania i niemożności znalezienia celu w życiu, starają się uniemożliwić jego osiągnięcie tym, którzy nie tylko mają jasno określony cel, ale właśnie znaleźli sposób i środki aby do niego dotrzeć.

I jak to już przerabialiśmy po wielokroć. Z nierozgarniętej nastolatki, grzeszącej jedynie urodą, przeistacza się, w przeciągu paru chwil, w prawą i lewą rękę jeźdźców apokalipsy. Nie tylko wykazując się umiejętnościami walki jak cały oddział geriatryczny (ten dowodzony przez Sylvka zestalonego) razem wzięty i celnością snajperów z navy seals, ale również przebiegłością dorównującą kardynałowi Richelieu niemalże. Nie może też zabraknąć wątku romansowo/miłosnego, bo jakże by to być mogło, żeby w świata pożodze nie znaleźć czasu na uczucia wyższe i wznioślejsze. Całe szczęście, że za każdym razem grają inne aktorki, bo byśmy się pogubili, nie wiedząc, czy to jest inna opowieść, czy też sequel/prequel wcześniej oglądanej.

Rozumiem, że od poważniejszego konfliktu zbrojnego mija właśnie siedemdziesiąt lat i kolejne pokolenie nie może się wykazać ani niezłomnością ducha, ani hartem bojowym, ani umiejętnościami taktycznymi, ani tym bardziej honorem i patriotyzmem. Ale na litość kogokolwiek, czy zabijanie w imię swojego państwa, kraju, miasta, dystryktu czy też frakcji, to jedyny sposób aby się nimi wykazać. A może chodzi o niedobór adrenaliny, marazm i brak możliwości. Upuszczenie złej krwi, zmniejszenie populacji i ogólna rozpierducha, dałaby większe możliwości, znudzonej i stłamszonej większości na rozwój. Może się jednak okazać, że nie będzie się gdzie i jak rozwijać.

Liniowość, przewidywalność, kalki i ogólnie już nudne do wyrzygania (obejrzałem to tylko ze względu na Ashley Judd, nic nie poradzę, że mi się podoba). Jak dla mnie numer jednego z bohaterów tego widowiska, to idealna ocena, zatem 4/10. Następna podobna produkcja dostanie 3 i tak dalej (ciekawe czy dojdę do liczb ujemnych).

"Niezgodna" tyt. org. "Divergent" scen. Evan Daugherty i Vanessa Taylor reż. Neil Burger w rolach głównych Shailene Woodley i Theo James  

2 komentarze:

Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.