15 sierpnia 2012

Gdzie te chłopy?

Wciąż się rozwijamy. Jesteśmy coraz mądrzejsi. Nasz wzrok sięga coraz dalej (zwłaszcza mój, zaczynam mieć za krótkie ręce żeby coś małym drukiem napisane przeczytać). W gwiazdy chcielibyśmy ruszyć, braci w rozumie (tfu co ja piszę, istoty znacznie mądrzejsze od nas) spotkać, ale co najwyżej pomarzyć możemy, lub książkę przeczytać. Ale żeby móc przeczytać książkę o przygodach na gwiezdnym szlaku, to musi ją ktoś napisać. I tu z pomocą przychodzi nam Bohdan Petecki.

Ludzkość przebrnęła przez wieki błędów i wypaczeń. Ciągłej pogoni za kolorowymi papierkami. Wszystkim jest dobrze i to tak, że z nudów wyruszyli w kosmos. Tym co nie wyruszyli czasem odbija, a żeby nikomu krzywda się nie stała, powstał inforpol. Do Korpusu nie można wstąpić ani się zaciągnąć. Agenci nie są powoływani, są produkowani. Efekt inżynierii genetycznej i bioinżynierii. Nie odczuwają bólu ani strachu. Są wobec siebie w pełni kompatybilni. To większość ich się boi lub brzydzi. Ostatni tysiąc "ludzi", których celem życia jest walka. Korpus powstał z myślą o problemach wewnętrznych, ale przewidziano też, że może się przydać w przypadku zagrożenia zewnętrznego. Bo jeśli jesteśmy sami w kosmosie, to jest to straszne marnotrawstwo przestrzeni. I stało się, wyprawa do innego układu słonecznego zamilkła. Trzeba więc wyruszyć im z pomocą, a tym zielonym z czułkami wytłumaczyć, że ludziom kuku robić nie należy. Zbudowano nawet uniwersalny translator w tym celu, z dużym przyciskiem, na którym napisano anihilacja. To wszystkim i wszystko wytłumaczy. Ale najpierw trzeba tam dolecieć i odnaleźć ocalałych. To co, lecimy?

Pierwszoosobowa narracja (tak, jesteśmy agentem i to dowodzącym). Wartka akcja. Trochę szkoda, że tak tylko popatrzeć dali na obcą cywilizację, ale nie można mieć wszystkiego. Wystarczająco sobie postrzelacie do automatów granicznych i po manewrujecie wśród satelitów. A i jakiś księżyc rozstrzelać wam będzie dane. Takoż nie marudzić ino czytać, bo fajne. Całe 7/10 za nie do końca szczęśliwe zakończenie i za to, że są rzeczy, których się nie zauważa uważnie się im najpierw przyjrzawszy.

Bohdan Petecki "Strefy zerowe" Wydawca Państwowe Wydawnictwo "Iskry" 1983

4 komentarze:

  1. Mi się to dobrze czytało. Choć czułem wyraźnie jakiś taki dziwny rozdźwięk - tu pomysł na superżołnierzy strzegących Ziemi, a potem w sumie niewiele się naszym bohaterom z tego bycia super przydało.

    Tu moja recenzja:

    http://www.instrumentysamotnosci.blogspot.com/2013/01/obcy-co-psom-zejda-z-drogi-czyli-strefy.html

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w którym momencie powziąłeś mniemanie, że mi się to źle czytało? Rozdźwięk nie jest zły, a tego niepełnego wykorzystania pomysłu, rzeczywiście szkoda.

      Usuń
  2. Bycie "super" polega między innymi na zdolności do samoograniczania się. Nie na darmo a/ podczas procesu wyłaniania składu osobowego wyprawy ratowniczej jej przyszły dowódca... ginie i b/ wyskakując z jego łóżka dziewczyna na jedną noc prosi go, żeby może pomyślał nim zacznie antymaterią. A na co przydało się "super"? A choćby na to, by oprzeć się działaniu stref zerowych. Dobry żołnierz/komandos/agent to nie ten facet, co wali do wszystkiego, co się rusza. To ten, który wykonuje zadanie z minimum hałasu przy maksimum skuteczności. To się nazywa "skuteczność".

    OdpowiedzUsuń
  3. Bycie super zazwyczaj nie jest super ;).Znajomość swoich ograniczeń,życie ze świadomością odpowiedzialności i świadomość możliwości poświęcenia...Tak naprawdę to wyzwanie,a polega na pokonaniu samego siebie.
    p.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.