Widziałem ten najbardziej oczekiwany przez wszystkich fanów Obcego film. I strasznie tego żałuję. Logiki w tym dziele za grosz nie uświadczysz, sensu jeszcze chyba mniej, ale na efekty wydano fortunę. Tyle, że same efekty filmu nie tworzą, fajnie jak jest jeszcze jakiś sensowny scenariusz.
Ile to się nie mówiło i nie pisało, że ten film wreszcie rozwiąże zagadkę Alienów. Film roku, prawie stulecia, reżyser, obsada, ach i och, co to miało nie być. To co obejrzałem, raczej nie spełnia tych obietnic.
Przed milionami lat, na niedużej kulce materii, ląduje statek obcych. Są to humanoidalni obcy. Na planetce poza nimi nie ma nic żywego, trochę skał, woda w stanie ciekłym i masa dwutlenku węgla. Tlenu jak na lekarstwo, boć nie ma roślin. Jeden z obcych wypija jakieś czarne świństwo i się rozpada wpadając do rzeki, jego dna również (i wpada i się rozpada). Dzięki temu po jakimś śmerdylionie lat wychodzi z oceanu Charlize Theron z resztą ekipy i postanawia odwiedzić tych obcych i podziękować im za stworzenie jej i reszty.
Skąd wie gdzie lecieć, bo ci co wcześniej wyleźli z tego oceanu wyraźnie widzieli gdzie poleciał statek obcych, banalne. W czasie lotu do nich, sztuczniak nauczył się ich języka w mowie i w piśmie. Jak? Co za głupie pytanie z holokaset do samodzielnej nauki "Język obcych w trzy tygodnie, kurs dla początkujących i średnio zaawansowanych" oraz "Obsługa statków kosmicznych obcych, kurs dla zaawansowanych i androidów". Dzięki temu zaraz po wylądowaniu i odnalezieniu bazy i statku obcych, bezproblemowo włącza i wyłącza holoprojektory obcych, otwiera drzwi, a nawet obsługuje komputer wielkości boiska do koszykówki. Potem czyta jak spowodować zagładę rodzaju ludzkiego za pomocą owego czarnego świństwa i wypróbowuje go na jednym ludziu. Ludź rozpadając się, spłodził z innym ludziem, tylko płci odmiennej, głowonoga. Głowonóg ów, zamknięty w sterylnym laboratorium, wyrasta na piękną i dorodną ośmiornice, która jest pierwszym twarzołapem. Dzięki ostatniemu obcemu, którego potem odnajduje Ripley wraz z załogą Nostromo, nasza dzielna ośmiorniczka robi pierwszą królową ksenomorfów. Potem wszystko wybucha, a jak wiadomo wszystko wygląda lepiej na tle wybuchów (nawet rozgnieciona przez statek obcych Theron). A ostatnia pozostała przy życiu członkini ekipy (prywatnie mamusia ośmiornicy) wraz z głową sztuczniaka odlatuje, statkiem obcych oczywiście, w nieznane i niezbadane jeszcze tereny odcinka drugiego zapewne. Uffff koniec.
To czarne świństwo dzięki, któremu powstaliśmy miało posłużyć do zniszczenia nas. Czemu, nie wiem. Ale najpierw zniszczyło prawie wszystkich obcych. Jak i czemu, tego też nie wiem. Skąd się więc wzięły alieny na ziemi przed prometeuszowej, z którymi tak dzielnie walczyły predatory, nie wiem i nie wiem czy ktokolwiek wie.
I tak dzięki chęci zarobienia kilkuset milionów dolarów, powstał ten gniot za kilkaset milionów dolarów. Bajeranckie i efekciarskie i to wszystko co można dobrego o tm filmie powiedzieć. 5/10 na wyrost, boć to tylko dla rozrywki stworzone, nie by coś opowiedzieć czy przekazać.
"Prometeusz" tyt.org. "Prometheus" scen. Jon Spaihts i Damon Lindelof reż. Ridley Scott w głównych rolach Noomi Rapace, Michael Fassbender i Charlize Theron.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.