Są książki, które się czyta jednym tchem (pod warunkiem, że się umie wstrzymać oddech na co najmniej cztery minuty, a książka jest bardzo cienka). Ja jednak zazwyczaj czytam okiem (a właściwie oboma i przynajmniej jedną ręką). Są jednak książki, które chciałoby się i czytać i oglądać i .. i ... nie wiem co jeszcze ale z chęcią jeszcze jakiś zmysł by się do tej przyjemności włączyło, żeby żaden nie był stratny. Tak jest z większością książek Terryego Pratchetta (czy jak to się tam odmienia), a jak na razie, ze wszystkimi, które opowiadają o świecie Dysku.
Książkę wygrałem w konkursie, tak trochę nieprawidłowo, bo proszono o wymienienie ulubionej książki i bohatera. Ale co ja biedny żuczek miałem zrobić jak lubię je wszystkie i większość osobników plączących się po ich kartach. Bo i krasnoludy w tym kapitana Marchewe (który tak do końca nie jest krasnoludem ale przecież to wiecie) i wiedźmy z ciut wiedźmą na przedzie, i Nac Mac Feeglów z Szalonym Ciut Arturem, i ŚMIERĆ, i Bagaż, i nawet ludzi, a już zwłaszcza Dwukwiata i komendanta Samuela Vimesa. Nie wymienię wszystkich nacji i osób (a właściwie osobników płci obojga, oraz zmiennej powierzchowności) bo zajęło by to zbyt dużo miejsca. Dzięki tej książce polubiłem jeszcze gobliny, bo o nich właśnie ta książka jest (a znając Terryego, to tylko wierzchołek góry lodowej, o ile na świecie Dysku pozostały jeszcze jakieś nie spożyte góry lodowe).
Sir Pratchett przyzwyczaił nas do tego, że jego książki poza treścią, która jest coby dużo nie pisać doskonała. Lekka z dawką znakomicie podanego, wysublimowanego (ale i jakże prostego w odbiorze) humoru i ironii (a może chodziło o aronię, ale chyba nie). Doskonale poprowadzonych dialogów i rozmów z większą ilością dyskutantów. Zawiłej i wciągającej w nurt przygód intrygi. Dodaje jeszcze bardzo wyraźny i bardzo ważny przekaz, włożony między linijki tekstu. Mi jeszcze dodatkowo bardzo podoba się nieortodoksyjne podejście autora do prawa i sprawiedliwości. Coś jak u Pawlaków i Kargulów sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Tylko u Vimesów z dziadkowej kuszy, to bełt wylata.
Tym razem na warsztat trafił rasizm i niewolnictwo (które jakoś się wiążą ze sobą, najczęściej łańcuchami). Jako, że temat sam w sobie jest bardzo ciężki i mroczny, powieść ta nie ocieka humorem (acz wcale nie jest go mało, jest tylko delikatniejszy i podany z większym wyczuciem) jak dotychczasowe. I muszę przyznać, że autor zrobił to doskonale, chapeau bas panie Pratchett, chapeau bas.
Nie mogę się też powstrzymać, żeby nie wspomnieć o kupkach. Jakieś przeczucie miałem na targach, że w najbliższym czasie, kupa będzie się w jakiś sposób przewijać przez moje życie, i sprawdziło się. Filatelistyka, to zbieranie znaczków, filumenistyka, to zbieranie innych skrawków papieru (nie toaletowego) jak nazwać kolekcjonowanie odchodów? (tylko nie podejrzewajcie mnie o takie, dość dziwne hobby, ja zbieram książki, które i tak zajmują sporą część mojego mieszkania, na odchody słonia miejsca bym nie znalazł, choć do Zoo mam niedaleko)
Czytając bawiłem się setnie, ale i chęć mordu też gdzieś się przemykała po zwojach. Jak dla mnie 9/10 i nieustająco wielkim fanem twórczości jestem.
Terry Pratchett "Niuch" tyt.org. "Snuff" Wydawca Prószyński Media Sp.z o.o. 2012
Wiek już taki, że pamięć wewnętrzna szwankować zaczęła, to tu będzie taki mój niepamiętnik.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jeden z moich ulubionych autorów. Po Niucha na pewno kiedyś sięgnę. Tymczasem dodaję bloga do obserwowanych i zapraszam do siebie: http://ksiazki-recenzja.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAch ten Pratchett. Choć tym razem obyło się bez salw śmiechu, to druga warstwa, ta bardziej poważna, była jak zwykle super. Z resztą, chyba czytałeś i moją recenzję, więc wiesz jak odebrałam "Niucha" :P
OdpowiedzUsuńEee, nie opowiadaj, są miejsca, gdzie musiałem poskramiać przeponę coby mi książki z kolan nie zrzuciła, a że jest ich mniej, to insza inszość. Jest za to inny rodzaj humoru, mniej rechotliwy, bardziej uśmiechowy :)
UsuńUśmiech nie uruchamia przepony ^^
UsuńUśmiech na szczęście nie, ale rechot jak najbardziej :)
UsuńUwielbiam Pratchetta :) Zastanawia mnie, jakimi bucami muszą być ludzie, którym nie podobają się jego książki, hyhy ;>
OdpowiedzUsuńNiektórych śmieszy Jaś Fasola, innych Monty Python, kolejnych 50 twarzy Greya, a jeśli się lubi Pratchetta i jego humor to z pewnością nie powinno się obrażać innych ludziów zbyt pochopnie.
Usuń