23 stycznia 2013

Widza boskie spojrzenie

Pierwszy raz miałem styczność z tą książką ale od dawna coś podejrzewałem (i mam na to świadków). Już jakiś czas temu nazad, wysnułem taką oto teorię: to co podają u Donalda czy u Króla to plastik z pierwszego tłoczenia. Jak się już trochę zużyje i gdzieniegdzie przetrze, to po wulkanizacji idzie do tych budkowych fast-foodów. Po kolejnym przetopieniu trafia już do tych najmniejszych bud wszelakich. Zaś po lekturze zaczynam bardziej rozumieć tą chęć wszczepiania sobie silikonowych implantów w różne części ciała.

Na początku jest to jakiś przerażający w swojej wymowie thriller psychologiczny (swoją drogą uważam, że książka powinna się stać lekturą obowiązkową na wszelkich studiach z zakresu psychologii  i psychiatrii). Główny bohater budzi się i zaczyna postrzegać otaczającą go rzeczywistość, w większości, jako atrapę. Przeważająca liczba budynków w mieście, to tylko fasada oparta na kratownicach. Prawie wszyscy ludzie to manekiny, lepiej lub gorzej uformowane z plastiku. A ruchomości przypominają bardziej rekwizyty teatralne wykonane z gipsu lub z tworzyw sztucznych. I w tym odmienionym świecie ze spokojnego robotnika, którym był jeszcze dnia poprzedniego, staje się mordercą, łotrem zabijającym z zimną krwią policjantów, dzieci, lekarzy. Choć z jego strony to wygląda na ponury żart i inscenizację. (Swoją drogą ciekawe czy nie podobnie postrzegają nas i otaczającą ich rzeczywistość wszelkiej maści socjopaci i psychopaci). Potem powieść przechodzi w groteskę, w której nasz bohater stara się dociec prawdy i otworzyć na nią oczy innym. Aby w końcu przejść do części mesjanistycznej. I wiecie co, ta część jest najbardziej przerażająca (w każdym razie dla mnie). Gdyby autor ograniczył się tylko do sztuczek wykorzystujących ułomności manekinów, ale wplótł pomiędzy nie prawdziwe cuda, cuda dla naszego bohatera, dla istoty jeszcze bardziej rozwiniętej, to nadal mogłyby być zwykłe sztuczki. Gdzie więc leży prawda i co nią jest. Widzu czemuś mnie opuścił!

Cały świat to scena,
A ludzie na nim to tylko aktorzy.
Każdy z nich wchodzi na scenę i znika,
A kiedy na niej jest, gra różne role.

W. Szekspir "Jak wam się podoba?" (As You like it?) Akt II scena 7
Tylko jaką rolę przyjdzie nam odegrać, trzeciorzędnego statysty w ciemnym rogu, czy może choć na chwilę dla nas zaświecą światła środka sceny i cała uwaga widowni będzie skupiona na naszej osobie. Albo czy w montażu ostatecznym, nasza rólka choć na sekundę trafi na ekran, czy wytną wszystko jako zbędne i tylko własne wspomnienie jako dowód zostanie (znam to z autopsji, statystowałem w CK Dezerterach, ale nie zabłysłem na ekranie, a szkoda).

Zaprawdę, to co się lęgnie w głowie po przeczytani tej książeczki, przerażający ma kształt i smak. Jaki właściwie jest cel naszej, inteligentnej ponoć, egzystencji. Dokąd zmierzamy i co nas czeka na końcu drogi, o ile idziemy w dobrym kierunku i jest jej jakiś koniec.
Nie wiem do jakiego gatunku to zaliczyć. Ale wywarło wrażenie, dam 7/10.

Adam Wiśniewski-Snerg "Według łotra" Wydawca  Wydawnictwo Literackie 1978

2 komentarze:

  1. Dziwne, że obecnie Snerg należy do autorów niemal zapomnianych. Jego osobę kojarzą praktycznie tylko fani science fiction, a z wód szerokiej świadomości czytelniczej jakoś w ogóle zniknął. Recenzowanego tytułu jeszcze nie czytałem, ale miałem okazję podziwiać okładkę książki z 2005 roku, która została wydana przez Słowo/obraz terytoria - coś wspaniałego. Obrazy Beksińskiego idealnie komponują się z prozą Snerga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla nas jest kamieniem milowym i drogowskazem zarazem. Z dobrą sztuką już tak jest, że zawsze coś innego równie dobrego się dopasuje.

      Usuń

Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.