27 stycznia 2012

Wszystko czerwone

SF science-fiction czyli po polskiemu fantastyka-naukowa. Wielu ludzi się tym zajmuje, czy to pisząc książki, czy rysując komiksy, czy kręcąc filmy. Czasem więcej jest w tym nauki niż fantastyki, czasem jest to całkiem nieźle wyważone, a czasami z nauką wygrywa fantastyka. Nie wszystko więc co się pod tym hasłem mieści musi być jednocześnie dysertacją. Czasem może nawet lepiej, że nią nie jest. Jak powiedział Albert Einstein  "Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, i przychodzi taki jeden, który nie wie, że się nie da, i on właśnie to robi", może właśnie dzięki takim nieortodoksyjnym fantastom, naukowcy "odkryją", że rzeczywistość można spienić, a struny można wprawić w drgania.

Może kiedyś, o ile się dzielnie nie wykończymy, wyruszymy w kosmos i zbadamy niezbadane przestrzenie. Może trafimy tam na coś, co jest nieprawdopodobne, a według naszego stanu wiedzy nawet niemożliwe. Możliwym jest nawet to, że znajdziemy pozostałości jakiejś innej cywilizacji, znacznie bardziej zaawansowanej od nas. Czy będziemy potrafili zrozumieć co oni chcieli osiągać poprzez swoje działania. Czy też powodowani buńczucznością i pychą, badając czy eksplorując te pozostałości, nie sprowadzimy zagrożenia na samych siebie.

Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda, ha, a jak jeszcze można na tym zarobić, to na pewno znajdą się chętni  i interesowni. Furda niebezpieczeństwo, jakoś sobie z nim poradzimy, a jak nie my, to znajdzie się jakiś wiedźmin, który to ubije. I tak to się kręci, aż przychodzi coś takiego, co się ubić nie da i wtedy zostaje tylko uciekać. Ale jak to, zostawić taki interes, musi znaleźć się jakieś wyjście. I właśnie o tym jest ta powieść, wartka akcja, niesamowite przygody, pościgi i ucieczki, wiedźmini z torpedami protonowymi, potwory wielkości Jowisza, inkluzje i dyfuzje, dysfunkcje rzeczywistości, no i smoki, tak smoki też są.

Gdyby jeszcze autor nie zmieniał punktu widzenia, i nie przeskakiwał z osoby na osobę, czytałoby się książkę znacznie przyjemniej i zarobiłaby znacznie więcej niźli te marne 6/10. Ale mimo to warto dać się ponieść przygodzie. Niektóre z rozdziałów ukazały się jako osobne powiadania w "Science Fiction, Fantasy & Horror" (7/2006;1 i 6/2007)

Andrzej W. Sawicki "Inkluzja" Wydawca Fabryka Słów Sp.z o.o. 2009

1 komentarz:

  1. Aż wulgarnie zawołam: FUCK! Czegoś takiego, z etykietką SF, jeszcze nie czytałam.
    Jeśli książka jest choć w połowie tak dynamiczna jak Twoja opinia, to będę wniebowzięta gdy na nią trafię :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.