Daniel Defoe poza Robinsonem dał nam Piętaszka. Heinlein stworzył za to Piątek. Bo Piątek się nie urodziła tak normalnie jak reszta ludzi. Jest produktem inżynierii genetycznej. Jak sama o sobie mówi urodziła mnie probówka, moim ojcem skalpel był. Nie tylko dostała doskonały garnitur genów ale dodatkowo została podrasowana. A jak ktoś jest lepszy, budzi wrogość tłumu. Sztuczniaki to pariasi przyszłości.
U Heinleina nieodmiennie fascynuje mnie jego stosunek do stosunków. Podejście do związków męsko-męsko-damskich-damskich lub w jakiejkolwiek innej konfiguracji też jest niesamowite. Poligamiczne związki, rodzinne komuny, rodzina jako spółka akcyjna i inne układy jakie tylko jesteście sobie w stanie wyobrazić. Człowiek będąc w związku nie staje się własnością tego drugiego. A jak wszyscy wiemy ani samice, ani samce naszego gatunku nie zabarwiają się na niebiesko po udanym stosunku, nawet jeśli nie robili tego ze stałym partnerem :)
Iście Hitchcockowy scenariusz. Wszystko zaczyna się od trzęsienia (z pewnością nie ziemi), a potem sprawy coraz bardziej się komplikują. Śmierć zbiera obfite żniwo. Za każdym rogiem czai się jakaś pułapka lub zasadzka. Bohaterowie chodź nieludzcy, są bliżsi czytelnikowi niźli ludzcy bliźni. Trochę cukierkowate zakończenie budzi niejaki zawód ale happy end, zwłaszcza w tej książce, też ma swój urok. Niesamowita też jest sytuacja geopolityczna jaką zastajemy w książce. Jak dla mnie 8/10 i warto, bo miły nastrój utrzymuje się jeszcze długo po przeczytaniu.
Książka ukazała się też pod tytułem Piętaszek.
Robert A. Heinlein "Friday" Wydawca Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz 2010
Czytałem to jako starszy dzieciak jeszcze - całe lata temu. Słabo pamiętam, czas najwyższy sobie to odświeżyć zatem. :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że autor operuje fajnym, przystępnym językiem.
Pozdrowienia - tak, przy okazji. :))
OdpowiedzUsuń