Byłem w wojsku, właśnie tak, nie w armii tylko w wojsku. Co mi to
dało, tyle co pobyt na fermie kurczakom przed wysłaniem ich do KFC. Już
przed wojskiem wiedziałem, z której strony karabinu stać, coby się
otwornicy nie nabawić lub śmiertelnego zatrucia ołowiem. Za to w
jednostce do perfekcji opanowałem mycie podłogi na czas i pastowanie
lamperii w kółka za pomocą szczotki. Ze strzelaniem trochę gorzej, bo
przez cały mój szlak bojowy dostałem i wystrzelałem 5 (napiszę jeszcze,
bo w cyferkę może nikt nie uwierzy, a więc PIĘĆ) naboi, większość
trafiła w tarczę. O jakimkolwiek szkoleniu w walce czy taktycznym
mogliśmy sobie tylko pomarzyć. Miałem o tyle dobrze, że trafiłem do
kompani saperskiej, dowiedziałem się więc trochę o minach i materiałach
wybuchowych, oraz dali mi zdetonować kawałeczek trotylu i to wszystko.
Nie dziwcie się więc, że Gra Endera przeczytana w odcinkach w Fantastyce
zrobiła na mnie tak niesamowite wrażenie. Nie dość, że była to
fantastycznie fantastyczna i kompletna w każdym szczególe powieść, to
przemawiała do wyobraźni podówczas jeszcze dość młodego człowieka
rozczarowanego przygodą z polskim wojskiem. Zatonąłem więc w uniwersum GE i wcale nie mam ochoty wypływać. Czytałem wiele malkontenckich wypowiedzi, że Cień Endera to
wtórne i nic nie wnoszące nowego, że to tylko chęć zarobienia jeszcze
paru dolców na tej samej historii. A ja z chęcią przeczytałbym to
jeszcze raz, widziane oczami Petry, Kant Zupy, Salai i innych
"żołnierzy" jeshu Endera.
Na targach książki odbywających się niedawno, zakupiłem sobie Endera na wygnaniu i
tylko silnej woli zawdzięczam to, że czytanie jej zajęło mi aż pięć dni
choć liczy ona sobie zaledwie czterysta stron, kuso. Zapewne jeszcze
kilka lat temu nie umiałbym się powstrzymać i pochłonąłbym ją w jeden
wieczór, żałując poniewczasie, że zrobiłem to tak szybko. I tak żałuję,
że to tylko pięć wieczorów w jego świecie.
Jako, że to
taka wstawka pomiędzy, zrobiona chyba tylko na życzenie fanów, jest
potraktowana dość ogólnikowo, bez tych szczególików, które tworzyły taką
smakowitą atmosferę w pozostałych częściach. Mimo tego książka jest
świetna, domyka niektóre wątki, niektóre rozpoczyna, pokazuje w jaki
sposób nastąpiło przeistoczenie chłopca w mężczyznę i żołnierza w mówce
umarłych.
I właśnie ten fragment mnie niepokoi. Skąd
formidzi wiedzieli, że Ender wyląduje właśnie na tej planecie i przez
absolutny przypadek trafi na budowle wzorowaną na grze myślowej, gdzie
odnajdzie kokon. To jedno jest takie troszeczkę naciągane, chyba, że w
kolejnej (mam nadzieje, że będą kolejne) części okaże się, że na
wszystkich sformidoformowanych planetach jest taka budowla, w której
jest kokon.
Cóż pozostało tylko czekać na kolejne
Endery, na film który zaczęli kręcić w lutym (Hyruma gra Han Solo),
czytając po raz n-ty te które już stoją na półce. Jak dla mnie mimo, że
to tylko taka zaklej dziura 9/10 i polecam, choć pewnie nie muszę.
Orson Scott Card "Ender na wygnaniu" tyt.org. "Ender in exile" Wydawca Prószyński i S-ka 2010
Wiek już taki, że pamięć wewnętrzna szwankować zaczęła, to tu będzie taki mój niepamiętnik.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A Endera w filmie gra Hugo (kinomaniacy wiedzą o co chodzi).
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytałem krótko po wydaniu, gdyż wyczekiwałem tego tomu, jak wiosny w zimę. Oczywiście jestem zadowolony lekturą, miło się czytało o losach Endera jako nastolatka. Widać te powolne przeinaczanie się Endera w filozofa, stroniącego od przemocy.
Scott jest właśnie w trakcie kończenia prac na kontynuacją "Cienia Endera" (swoją droga niedawno ją przeczytałem), wiec może już w tym roku doczekamy się następnych przygód w Enderverse. Szkoda tylko że pozostałe tomy Sagi Cienia są takie drogie.
Aleś mi smaka narobił. Szkoda, że mój angielski pozwala mi tylko na zamówienie frytek z kaczapem. No nic, muszę czekać na polskie wydanie i jakąś chusteczkę nosić coby ślina z brody nie kapała.
Usuń"Endera", tego pierwszego ( w sensie serii) jeszcze nie skończyłam, więc po to preciozum nie sięgnę, aczkolwiek Carda wielbię, nawet za jego potyczki ;p
OdpowiedzUsuńGrę Endera połknąłem w wieku 16 (17 rok chyba) lat - gdzieś tak. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie (strategia, taktyka, myśli/myślenie głównego bohatera). Jedna z najważniejszych (tych zupełnie najważniejszych :)) książek światowego SF - moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńW woju miałem szczęście akurat (Lublin i okolice
Lublina, także Chełm - wiele strzelnic) do strzelania i douczyłem się dobrze strzelać. Z taktyką bez rewelacji - ale też nie było beznadziejnie. Ogólnie WP z tamtych lat - mizernie oceniam, ale nie było najgorzej i ja akurat miałem fuksa do jednostek i zajęć, strzelnic (różne kompanie 3BZ, Samodzielna Kompania Rozpoznania - miałem w rękach prawie wszystkie możliwe karabiny :)). Poligony wspominam źle. Ciekawy jestem obecnie nieraz: jaką realnie jakość prezentuje nasze wojsko poza elitarnymi jednostkami typu GROM/inni komandosi?
Dlaczego Gra Endera nie doczekała się ekranizacji? A może doczekała, tylko ja jestem gapa?
Jesteś gapa toż napisałem, że w lutym zaczęli kręcić, a na listopad przyszłego roku jest zaplanowana premiera.
UsuńJa mówiłem w czasie przeszłym! Że się nie doczekała jeszcze!!
OdpowiedzUsuńI było już także kilka filmów w historii kina, które miały być, ale nie zrobiono. :) Nie mówmy hop, choć jak już zaczęli, to pewnie będzie.
OdpowiedzUsuń