Leżąc w ciemnościach (niektórych ludzi dopada taka przypadłość, że jak siedzi i kombinuje, to zasypia, a jak się już położy, to za skarby świata nie da się usnąć) i słuchając potrzaskiwania stygnących po dniu pracy, części elektronicznych wyposażenia domu, pojękiwania rur, świstu wiatru na kalenicy, postukiwania i pojękiwania murów domostwa, starających się jakoś ułożyć do snu wraz z domownikami, oraz odgłosów jakie wydają inni mieszkańcy (czasem nie zapraszani bzzzzzzzzzzzzz) domu, człowiek zaczyna sobie różne dziwne rzeczy wyobrażać, nie wszystkie są straszne, niektóre są wręcz przerażające. Czasem jak podłoga skrzypnie wyobraźnia podsuwa nam kogoś skradającego się w mroku i dybiącego na nasze życie. Czasem miarowe poskrzypywanie łóżka sąsiadów, pobudza niedwuznacznie naszą wyobraźnię w temacie co oni tam wyprawiają, pozostaje tylko wybór pozycji w jakiej to robią, a tu już nasza imaginacja ma bardzo szerokie pole do popisu. Są czasem jednak takie dźwięki, których nie da się jednoznacznie zinterpretować. Jak paskudna, niebezpieczna i nieobliczalna istota może je wydawać i co nas czeka jak już zdejmiemy kołdrę z głowy.
Sześć lat temu, kiedy ta książka została stworzona, może można ją było nazwać dystopią. Teraz po tym jak na jaw wypłynęły informacje o tajnych więzieniach, o torturach w nich stosowanych, opowieść stała się smutną rzeczywistością. MROK zaczyna się w nas, tu i teraz, jak wybrnąć z tego zaklętego kręgu.
Co może sobie uroić umysł cywilizowanego i pokojowo nastawionego człowieka brutalnie wyrwanego ze swojego środowiska? Agresywne przesłuchania, tortury, brak snu, głód, pragnienie, ciągłe przebywanie w ciemności, brudzie i poniżeniu. Wszystko to może spowodować, że umysł się załamie i poszuka ucieczki. Tym bardziej gdy jest to umysł maltretowanego w przeszłości dziecka. Ciekawiłaby mnie opinia psychologa na temat tej książki.
Nie można jednak odmówić fantastyczności wizji jaką roztoczył przed nami autor. Świat, do którego ucieka przed bólem i poniżeniem umysł bohatera jest tak odmienny, a zarazem tak kompletny (ale właśnie z tego słynie Aldiss), w którym wyścig ewolucji wygrały owady. Sposób dotarcia ludzi na tą planetę też dość ciekawy i osobliwy. Ale to tylko rojenia przeciążonego umysłu.
Przerażająca wizja, urzeczywistniająca się na naszych oczach, dystopia stająca się na naszą prośbę antyutopią. Nakładamy sobie uzdy i kagańce dla ułudy bezpieczeństwa. Ograniczamy swoje prawa aby ich nie stracić. Ale jak wiadomo władza deprawuje, zaś władza absolutna deprawuje absolutnie, czy aby właśnie nie deprawujemy tych, którzy nami rządzą?
Dodatkowym smaczkiem jest wywiad z Brianem, w którym autor mówi co chciał za pośrednictwem tego mrocznego utworu przekazać. Mnie jakoś nie przekonał, i nie wiem co z tym zrobić.
Genialny pomysł na świat złudzeń. Trochę zbyt szablonowo potraktowane postacie drugiego planu. I ta mroczna wizja, z której właściwie nie ma ucieczki, a która stała/staje się naszą rzeczywistością. Dam 6/10 z nadzieją, że mimo wszystko uda się zatrzymać tą machinę gnającą ku zatraceniu (ale czarno to widzę).
Brian W. Aldiss "MROK." tyt. org. "HARM" Wydawca Wydawnictwo vis-a-vis/Etiuda 2011
Wiek już taki, że pamięć wewnętrzna szwankować zaczęła, to tu będzie taki mój niepamiętnik.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze, to fajnie wiedzieć, że ktoś (poza mną) z tego korzysta.